Spałam w łóżku Midorimy.
Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko niego.
I po raz pierwszy wiedziałam, jaką nosi
piżamę.
Byłam pewna, że będzie nosił prostą
piżamę, pewnie niebieską i w kratę z bawełny.
A on spał w bokserkach.
Tylko boskerkach.
Zasnęłam w kompletnie nagich ramionach
Midorimy Shintarou! I na równie nagim torsie miałam pobudkę. W takich momentach
budził się we mnie mały zboczeniec i miałam ochotę zmacać mojego faceta, ale
cóż…
-Nie, nie, nie… Nie będziesz nastawać na
cnotę Shintaro – upomniałam się.
Midorima uśmiechnął się sennie.
-Mojej cnocie to nie przeszkadza –
powiedział. – Ale ja przed nocą poślubną, chciałbym być twoim mężem.
-A, no tak… Shintaro, będziesz moim mężem!
-Owszem. Pozwolisz, że się ubiorę? –
zapytał i rzucił spojrzenie na moje ramiona oplatające go w pasie. Natychmiast
je cofnęłam.
-Przepraszam.
-Nie szkodzi – odparł i wstał z łóżka.
Potem podszedł do parapetu, na którym siedziała żabka będąca niegdyś jego
szczęśliwym przedmiotem. W ułamku sekundy oderwał jej głowę, a później
wyciągnął z niej pierścionek z niewielkim diamencikiem.
-Mi-Midorima…
-Miałem dać ci go wcześniej – powiedział.
– Przyjmiesz go?
Pospiesznie skinęłam głową.
-Tak, oczywiście, że tak.
Na jego twarz wstąpił łagodny uśmiech, a
potem podszedł do mnie i włożył obrączkę na mój serdeczny palec.
-Wiesz, dlaczego akurat na ten palec
zakłada się obrączki?- spytałam go. Pokręcił głową.
-Ponieważ on łączy się z sercem.
-A tak, rzeczywiście – westchnął. –
Ostatnio nawet profesor opowiadał nam anegdotkę na ten temat. Wiesz, robił nam
powtórkę z układu krwionośnego.
-Rozumiem.
-A właśnie, nie zapytałem cię wcześniej.
Jak poszły ci egzaminy?
-Dobrze, dostałam się do Tonan.
-A co z Tokijskim Uniwersytetem?
-No cóż… Podeszłam do egzaminu, ale
pytania były straszne. Nic z tego wszystkiego nie zrozumiałam.
Kiwnąłem głową.
-Tak, podobno w tym roku były okropne –
mruknął. – A są już wyniki?
Kiwnęłam głową.
-Nie dostałam się, przykro mi.
-Nie szkodzi, mogę wciąż przenieść się do
Tonan.
Pokręciłam szybko głową.
-Nie, no co ty głuptasie. Uniwersytet
Tokijski to najlepsza szkoła w Japonii, ba – jedna z lepszych na świecie! Nie
wolno ci z niej rezygnować!
-Na pewno? Zależało ci na wspólnych
studiach.
-Shintarou, mogę spróbować za rok, prawda?
Poza tym w Tonan jest bardzo dobry wydział dla pielęgniarek i mają praktyki w
tym samym szpitalu, co twoja szkoła.
-Skoro tak wolisz – odparł. Spojrzał na
zegar na ścianie. Wskazywał siódmą rano. – Za pół godziny otwierają urząd stanu
cywilnego. Powinniśmy się zbierać, żeby uniknąć kolejek.
-Um, dobrze. Tylko… Nie mam nic stosownego
do ubrania.
-Twój wczorajszy strój był dobry.
-Tak twierdzisz?
Kiwnął głową.
-Tak. Zresztą sam nie mam zamiaru nie
wiadomo jak się szykować. Idziemy tylko podpisać dokumenty. Nie wymagają do
tego stroju galowego.
-A, uhm… Dobrze.
Wyskoczyłam z łóżka i szybko zgarnęłam
moje ubrania z krzesła przy biurku. Wciągnęłam na siebie moją ukochaną
plisowaną spódniczkę w kolorze beżu, a potem spojrzałam na Midorimę, który
przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Nie podglądaj – nakazałam. W odpowiedzi
znów uśmiechnął się łagodnie, a potem odwrócił do mnie plecami. Szybko
zrzuciłam z siebie jego podkoszulek, który pożyczył mi do spania, a potem
włożyłam na siebie biały sweterek.
-Okej, już – powiedziałam. On w tym czasie
przywdział na siebie dżinsy i błękitny sweter. Uwielbiałam, gdy go zakładał –
materiał był tak mięciutki, że zmieniałam się w przylepę i cały czas się do
niego tuliłam.
-Chcesz zjeść śniadanie przed wyjściem? –
spytał.
-Nie. Nie jestem głodna, a ty?
Zaprzeczył ruchem głowy.
-W takim razie chodźmy – zaproponowałam.
-Dobrze. Takao obiecał się zjawić.
-Takao?
-Tak, potrzebujemy podpisu świadka –
powiedział.
-No tak – mruknęłam. Japonia miała to do
siebie, że do zawarcia małżeństwa wystarczyły trzy podpisy i pieczątka, a
reszta to tylko popisy przed znajomymi. Przynajmniej Shintarou tak uważał.
-Gotowa? –spytał.
-Tak, tak. Możemy iść.
Shintarou wziął mnie za rękę i zeszliśmy
na dół. Jego rodzice siedzieli akurat w kuchni i jedli śniadanie. Gdy pani Midorima
nas ujrzała wybałuszyła oczy. Pan Midorima skwitował to tylko:
-O, zostałaś na noc?
W odpowiedzi kiwnęłam głową, licząc na to,
że nie przypominam teraz pomidora.
-Wychodzimy – oznajmił mój przyszły mąż.
-Gdzie? – spytała jego mama.
-Ot, po prostu. Mamo, wezmę twoje auto.
-Do widzenia – zawołałam, gdy Midorima
pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Wraz ze złożeniem ostatniego podpisu na
dokumencie oficjalnie stałam się Midorimą. Gdy tylko to się stało, poczułam się
tak, jakby spełniło się moje największe marzenie, o którym nie wiedziałam.
Shintarou też szczerzył się od ucha do ucha (co wyglądało ciut upiornie swoją
drogą), a Takao rozpłakał się zaraz po wyjściu z urzędu.
-Zawsze płaczę na ślubach –
usprawiedliwiał się.
-To nic, Tak-kun, kobiety kochają
wrażliwych mężczyzn – powiedziałam.
Midorima uniósł lekko brwi, ale nie odpowiedział.
Za to jego przyjaciel otarł łzy i chyba się uspokoił… Tylko trochę pochlipiwał.
-Jak ja ludziom wytłumaczę, że tak ryczę –
mruknął.
-Możesz jechać z nami – zaproponowałam.
-No cóż… Nie chcę wam psuć nocy poślubnej…
A bardziej poranka.
No cóż… O tym nie pomyślałam.
A zdecydowanie powinnam. W końcu
małżeństwo oznaczało przełamanie naszego tabu, mieliśmy wyzbyć się nie tyle
niezręczności, co oporów.
-Na razie, Midorima-kun, Midorima-san –
powiedział Takao i wyszczerzył się w kolejnym pełnym radości uśmiechu. Zaraz
potem uciekł w stronę przystanku autobusowego.
-Mogliśmy go chociaż odwieźć – mruknęłam.
-To duży chłopiec, da sobie radę – odparł
Shintaro. – Wracamy do domu, czy chcesz gdzieś jechać?
-Nie możemy wracać – odparłam.
Drogę raczej spędziliśmy w milczeniu.
Słowa Takao wisiały nad nami – a przynajmniej nade mną. Cały czas o tym
myślałam – czy jak wrócimy do domu, to będziemy się kochać? Albo może chociaż
mnie pocałuje? Byliśmy daleko w tyle za innymi parami. Raz gdy spotkaliśmy
podczas spaceru Aomine razem z jego dziewczyną (na pewno miała powiększony
biust!), to nie mieli żadnego oporu, żeby się obściskiwać. A ja uznawałam
chodzenie za rękę za sukces. Może coś było ze mną nie tak? A może to z
Midorimą? Może byłam takim pechowcem, że miłość mojego życia była askesualna?
Auto zatrzymało się na podjeździe przed
domem Midorimy. Wysiedliśmy i ruszyliśmy do drzwi. Gdy mój ukochany je
odkluczył, nie wytrzymałam i zadałam nurtujące mnie pytanie:
-Naprawdę to zrobimy, Shintarou?
Chłopak zatrzymał się w pół kroku, a jego
policzki zaczerwieniły się.
-Uh, no cóż… Nie musimy… Możemy… Znaczy…
-Shin-chan, jeżeli chcesz jeszcze
poczekać, to rozumiem.
-Czyś ty oszalała? – Wypuścił powietrze z
płuc. – Nie chcę czekać ani sekundy dłużej – oznajmił, po czym (zaskakując
chyba nas oboje) pocałował mnie. Zamknęłam oczy i zarzuciłam mu ramiona.
Przyznam, że było dziwnie, bo żadne z nas nie do końca wiedziało, co robić.
Znając Midorimę pewnie wcześniej przeczytał miliard poradników, ale moje jedyne
doświadczenia seksualne to pocałunek z moim misiem, gdy bawiłam się w ślub.
Shintaro włożył dłonie pod moje pośladki i
podsadził mnie tak, żebym mogła opleść go nogami w tali. Nie przerywając
pocałunku wszedł do domu i kopniakiem zatrzasnął za nami drzwi. Zaraz potem
ruszył na górę, do swojego pokoju.
Przed jego pokojem oderwaliśmy się od
siebie na moment i Midorima postawił mnie na ziemię. Zrzuciliśmy z siebie
pierwszą warstwę ubrań i zaraz potem znów wylądowałam w ramionach męża. Wziął
mnie na ręce i zaniósł do swojego łóżka. Położył mnie na nim delikatnie i sam usadowił
się obok.
-A ty na pewno chcesz to zrobić? – spytał.
Jego policzki były zaróżowione, a w oczach pojawił się nieznany mi dotąd blask.
Skinęłam głową.
-Nie mam zamiaru czekać ani sekundy dłużej
– wyszeptałam. Serce biło mi w piersi jak szalone, a ciało płonęło z
niecierpliwości. Nie spodziewałam się, że tak to właśnie jest.
Midorima pochylił się nade mną i musnął
moje wargami, a potem zsunął się ustami na moją szyję. Zaczął wędrować
pocałunkami w dół – do obojczyka, potem do piersi przy których się zatrzymał
się, żeby pozbyć się mojego stanika, aż zakończył wędrówkę przy linii moich
majtek.
Tym razem serce chciało wyrwać mi się w
piersi. Czułam, że w każdej chwili okaże się, że w piersi przez ostatnich
osiemnaście lat życia nie miałam organu do pompowania krwi, a Xenoforma, który
dojrzał i chciał wydostać się na powierzchnię.
Shintarou z niemal namaszczeniem zsunął ze
mnie ostatnią część bielizny i – z już mniejszą dbałością – zrzucił na podłogę.
Rozchylił delikatnie moje nogi, które teraz były jak z waty i skrył się
pomiędzy nimi. Z mojej pozycji miałam tylko widok na jego zielone włosy.
Dwoma palcami rozchylił płatki mojej
kobiecości i przejechał po niej gorącym językiem, co sprawiło, że z moich
zaciśniętych warg wyrwał się jęk. Widząc moją reakcję Shintaro ruszył w tym
kierunku, doprowadzając mnie do skraju ekstazy przy pomocy języka i palców.
Doprawdy – jeżeli był prawiczkiem, to musiał przejść jakiś kurs zadowalania
kobiet.
Nagle poczułam, że odsunął się. Jęknęłam
wtedy niezadowolona, ale Shintaro nie zwrócił na to uwagi. Wyciągnął się nade
mną i wyciągnął z szuflady przy jego łóżku prezerwatywę. Ściągnął z siebie
bokserki, a potem rozerwał folijkę. Nałożył gumkę na sztywnego członka (który
zdecydowanie imponował rozmiarem) i pochylił się nade mną, żeby pocałować mnie
krótko w czubek nosa.
-Powiesz mi, jeżeli coś będzie nie tak,
prawda? – spytał. Skinęłam głową.
-D-dobrze – wyjąkałam. Byłam dumna, że
udało mi się wykrztusić chociaż tyle.
Midorima pochylił się mocniej, i pocałował
mnie delikatnie. Objęłam go i wtedy akurat wszedł we mnie. Poczułam nagły,
ostry ból i syknęłam cicho, co podziała na Shintaro jak kubeł zimnej wody.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak – zapewniłam. Uśmiechnęłam się
łagodnie. – Już nie boli.
Uspokojony skinął głową i wrócił do
przerwanej czynności. Poruszał powoli biodrami – za każdym razem wchodził
głęboko, wyrywając z moich ust liczne jęki i westchnienia. Midorima też
oddychał ciężej niż zazwyczaj i jęczał z twarzą wtuloną w moją szyję.
Gdy poczułam, że dochodzę, ujęłam twarz
Shintaro w dłonie i pocałowałam go w usta. Wydał z siebie stłumiony jęk i sam
skończył zaraz po mnie.
Kilka
godzin później u rodziców Shintaro
Pani Midorima uniosła brwi, widząc klucze
zostawione w drzwiach po zewnętrznej stronie. Zaniepokojona spojrzała na męża.
-To Shintarou… Myślisz, że coś mu się
stało? – spytała.
Mężczyzna wzruszył ramionami i wszedł do
środka. Zakradał się na palcach niczym ninja. Kobieta ruszyła za nim. Z
niemałym przerażeniem spojrzała na torebkę, która należała do jej przyszłej
córki. Wszystkie rzeczy – telefon, portfel i dokumenty z niej wypadły.
Szczególnie zwróciła uwagę na jedną rzecz – dokument rejestracji małżeństwa.
-Kochanie – westchnęła – chyba wiem, co
się dzieje.
-He? Co takiego?
Podała mężowi dokument.
-Świętują pierwszy dzień małżeństwa.
***
Ohayo!
Znów przybywam do Was z Midosiem, ale obiecuję, że już kolejny post (z mojej strony, nwm jak z Shadow) będzie z kategorii Yaoi, a konkretnie - kolejny rozdział Wanilii. Jednak dla tych, którym spodobały się spotkania z chłopcami z KnB - to też jeszcze nie koniec. W najbliższym czasie możecie się spodziewać róóóóżnych romansów na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz