wtorek, 31 października 2017

Happy Halloween!

Witajcie!
Z okazji Halloween/Dziadów (coby dziadek Mickiewicz był dumny) dodajemy na bloga one-shota. Poznajcie więc proszę:

Akashi - wampir
Kuroko - wampir
Midorima - Śmierć
Takao - duch
Aomine - wilkołak
Kise - wiedźma/czarnoksiężnik
Murasakibara - Jeździec Bez Głowy
Himuro - demon
Kagami - wilkołak


Zapraszamy!



Podłoga w starym opuszczonym domu na wzgórzu zaskrzypiała. Zaspany Akashi uniósł jedną powiekę, potem drugą i wygramolił się ze swojej trumny na strychu. W drewnianej skrzyni obok wciąż spał Kuroko. Przez moment chciał poczekać aż wstanie, ale wtedy zauważył, że słońce dopiero chyliło się ku zachodowi, więc nie powinno się go budzić. Jeżeli cokolwiek „ożywało” w tym domu przed nocą, to oznaczało, że albo mieli intruza, albo Aomine znów próbował dobierać się do Kise.
Ktokolwiek to był, miał pecha, że go obudził.
Aż go kły świerzbiły.
Przemienił się w nietoperza i zleciał na dół, gdzie inni współlokatorzy chowali się w korytarzu i zaglądali do salonu.
-Co tu się wyprawia? – spytał i skierował wzrok na Kise, który był najchętniejszy do plotek. Nie wiedział, co wiedźmy mają w sobie, ale ewidentnie kochały plotki.
-Ktoś przyszedł do domu – wyjaśnił. – Intruzi.
-Dlaczego ich nie przegonicie?
-Ja mogę ich tylko zabić – oznajmił Midorima, wskazując głową na swoją kosę. – A wtedy utkniemy z nimi jak ja z Takao.
Duch wydął usta.
-Shin-chan, a w nocy nie narzekałeś!
Blade zazwyczaj policzki Śmierci przybrały kolory purpury.
-Przymknij się, Bakao.
-A reszta?
-Jakoś o tym nie pomyślałem – mruknął Aomine. Wampir wywrócił oczami. Wilkołaki chyba miały z definicji jakieś dwadzieścia punktów IQ, dlatego postanowił nawet nie patrzeć w stronę Kagamiego, który dzielił parszywy los Daikiego.
-Mnie nie przeszkadzają – mruknął Kise. – Lubię ludzi.
-Ja dopiero się dowlokłem – usprawiedliwił się Himuro i skubnął zębami skórki z pozbawionych paznokci zakrwawionych palców. Demon miał chyba najbardziej mroczną postać z nich wszystkich. Był blady z ciemnymi cieniami pod oczami. Jego palce były pozbawione paznokci, miał mnóstwo ran na ciele, a czasem zdarzało mu się niekontrolowane krwawienie. Zdecydowanie ciekawie dobrał się z Murasakibarą, który nie miał głowy, a raczej miał i trzymał ją w prawej ręce, a na karku zawieszoną miał dynię.
-Musimy się ich pozbyć – oznajmił Akashi i wskazał na intruzów w salonie. Póki co milczeli, rozglądając się po mrocznej posiadłości, a o ich obecności świadczyło tylko skrzypienie desek. – Co jak się rozszaleją i obudzą Kuroko?
Grupka spojrzała po sobie. Zazwyczaj wszyscy lubili niebieskowłosego wampira, ponieważ był uprzejmy i ułożony, ale jeżeli ktoś śmiał obudzić go przed zachodem słońca, to jedynym sposobem, aby uniknąć tortur było schowanie się w szczelinach między deskami. Nikt nie chciał się narazić niewyspanemu Kuroko.
-Okej, no to ja zacznę – zaoferował się Takao. W mgnieniu oka jego ciało otoczyły brzęczące łańcuchy. Wszedł do salonu, gdzie nastolatkowie zrobili się siedzibę.
-Buuu – zawył duch. – Wyyynooościeee się z moich zieeem – zaskowyczał i zatrząsnął łańcuchami.
-O, ale mega przebranie, stary – rzucił nastolatek. – Czadowe łańcuchy.
-Jeeesteem duuuchem nawiedzająącyyym to domostwooo.
-Okej, jak lubisz.
Takao wydął wargę, a potem obrażony spojrzał na Midorimę.
-Shin-can! Dlaczego oni się mnie nie boją? Zrobiłeś ze mnie okropnego ducha – zajęczał i wrócił do grona swych upiornych znajomych. Uczepił się czarnego płaszcza Śmierci.
-Nie przejmuj się. Według mnie jesteś przerażający. Ja dostaję zawału zawsze, gdy cię widzę – zapewnił Midorima matowym głosem.
-Aww, dziękuję, Shin-chan.
Kise odchrząknął.
-No cóż… No to… Chyba moja kolej – powiedział. Poprawił swój kapelusz, wziął miotłę w rękę i ruszył w sam środek nastolatków, którzy teraz usiedli w kółku, zerkając na swoje telefony.
-Przepraszam, czy możecie sobie pójść? – zapytał grzecznie blondyn. – Nie chciałbym użyć na was mojej niesamowitej mocy.
-A umiesz zmienić wodę w wino, czarodziejko? – spytał intruz.
-Oczywiście. Kto tego nie potrafi?
-No to ogarnij alkohol, zanim reszta imprezy się zleci.
-Ale… Ja jestem potężnym czarnoksiężnikiem.
-Jasne, księżniczko.
Aomine zawarczał cicho.
-Ej, nie mów tak do mojego faceta – zawołał, wbiegając do salonu. – To silny i niezależny mężczyzna!
-Właśnie – przytaknął Kise. – Sami sobie załatwcie alkohol.
Dwójka zakochanych wróciła do zebranych w kupie upiorów.
-Nie mogłeś ich załatwić magią? – spytał Akashi. – Zmienić w ropuchy albo proch?
-Jestem też silnym i niezależnym pacyfistą.
Akashi pokręcił głową.
-Murasakibara?
-O nie! Jak ostatnio kazałeś mi kogoś przepędzić to zabrali mi głowę, a póki jej nie odzyskałem to Muro-chin nie chciał się ze mną całować, bo nie lubi dyni!
-Himuro?
-Mogę zamordować i dusze zesłać do piekieł.
-Niech to będzie plan B. Teraz ja spróbuję.
-A mojeh pomocy nie chcesz? – spytał Kagami.
-A dasz radę bez wycia do księżyca?
-Etto… Nie, raczej nie.
-No to bądź planem C.
Akashi wleciał do salonu w postaci nietoperza i na oczach nastolatków przemienił się w ludzką postać… Znaczy prawie na ich oczach, bo ci znów wgapili się w telefony.
-Przepraszam, czy mogę zająć sekundkę? – spytał uprzejmie, zwracając na siebie uwagę. – Możecie opuścić posiadłość nim wyssę z was krew? – dodał i syknął na nich, ukazując kły.
-Ale super! – pisnęła jakaś dziewczyna. – To przyklejane zęby?
-Implanty? – spytał ktoś inny.
-Spiłowałeś zęby?
„Dosyś!” – pomyślał. – „Niech Tatsuya ich zje!”
Naprawdę oddałby mu ich na potrawkę, gdyby nie wydarzyło się to, czego się tak bardzo obawiali.
U szczytu schodów pojawiła się mroczna postać niewyspanego Kuroko.

Scary End