Tego
dnia gdy wszyscy, którzy chcieli być na weselu, stłoczyli się w urzędzie
stanowym, było słonecznie i bezchmurnie. Pogoda idealna dla zawarcia związku
małżeńskiego, który tak naprawdę miał być tylko psychicznym zaświadczeniem, że
będą razem na zawsze, bo bądźmy szczerzy – pary młodej nie obchodził świstek.
A
było to też niezwykle stresujące, ponieważ Kuroko był pewien, że powie jakąś
gafę, potem coś poplączę, a Akashi zawstydzi się tak bardzo, że zostawi go,
zmieni nazwisko i zostanie heteroseksualistą. Póki co za początek nieszczęść
uznał zarzyganie krawatu.
-Tetsu?
– Akashi delikatnie zapukał do drzwi łazienki. – Możemy już iść? Urzędnik
czeka.
-Nie
dam rady!
-Jak
to nie dasz rady? Kuroko, nie dam ci odwołać ślubu w ostatniej chwili!
-Przepraszam,
ale… - Kuroko jęknął i znów zwymiotował. – Nie wyjdę stąd.
-Aż
tak bardzo się stresujesz?
-Tak.
I ubrudziłem krawat.
-Nie
szkodzi. Wpuść mnie.
-Ale…
-Proszę,
Tetsuya.
Kuroko
przełknął gorzką ślinę, a potem podczołgał się do drzwi łazienki i pozwolił
wejść do środka narzeczonemu. Akashi tego dnia wyglądał wyjątkowo zniewalająco.
Garnitur, który miał na sobie opinał się na jego mięśniach, a przez koszulę
prześwitywał umięśniony brzuch, który zwykle wyglądał niepozornie w służbowym
ubraniu.
-Nie
masz się czym martwić Tetsu – powiedział Akashi. – Ceremonia odbędzie się w
języku japońskim, więc niczego nie pomylisz, a krawat możesz zdjąć. – Ukląkł
przed chłopakiem i odwiązał niebieski krawat z szyi narzeczonego, a potem ujął
jego twarz w dłonie. – Kocham cię, Kuroko Tetsuya i nic tego nie zmieni.
Przeszliśmy gorsze rzeczy niż chorobo żołądkowa i wszechświat mi świadkiem, że
zasłużyliśmy na chwilę szczęścia, więc jeżeli nie dziś to dobrze, zrobimy to
kiedy indziej, ale obiecaj, że to się stanie.
Kuroko
przełknął ślinę.
-Dobrze
– wychrypiał. – Dam radę. – Kuroko poprawił kołnierzyk i powoli podniósł się z
kafelek. – Zróbmy to.
Akashi
uśmiechnął się, a potem pocałował chłopaka w czoło.
-Dobrze.
*
Pierwszy
mówił Akashi.
-Świadomy
praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że
wstępuję w związek małżeński z Tetsuyą Kuroko i przyrzekam, że uczynię
wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
A
potem to samo powiedział Kuroko, którego głos trząsł się z nerwów. Chłopak co
chwila ocierał pot z czoła. Niemal się wyłączył, gdy urzędnik kończył
ceremonię, zbyt zajęty uspokajaniem rozkołatanego serca.
-Wobec
zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że
Związek Małżeński Pana Tetsui i Pana Seijuro został zawarty zgodnie z
przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.
Kuroko
drżącymi dłońmi nałożył obrączkę na palec męża i wtedy zdał sobie sprawę z
tego, co się stało. To już koniec.
Już
nie był chłopakiem Akashiego Seijurou.
Już
nie był narzeczonym Akashiego Seijurou.
Teraz
był mężem Akashiego Seijurou.
Zaśmiał
się i oparł czołem o pierś męża. Jak to wspaniale brzmiało. Mąż.
Mąż.
Mąż.
Mąż.
Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż.
Mążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmąż.
M.
Ą.
Ż.
Teraz
nieodwołanie i niezaprzeczalnie Akashi należał do niego.
-I
jak? – szepnął czerwonowłosy. – Było aż tak strasznie?
-Teraz
już nie. – Odchylił głowę i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Jestem głodny.
-Jak
tylko przeniesiemy się do hotelu dostaniesz tort.
-Chcę
teraz.
-A
co z weselem?
-Chcę
teraz.
Akashi
zaśmiał się i pokręcił głową.
-Dobrze,
po drodze kupimy ci coś do jedzenia.
*
-W
sumie to ja też jestem głodny – mruknął Kise, patrząc z zazdrością na kebaba
Tetsui.
-To
dlaczego nie mówiłeś, gdy staliśmy przy fast foodzie? – parsknął Aomine. –
Teraz musisz wytrzymać do hotelu.
-Mogę
się z tobą podzielić – zaproponował Kuroko.
-Nie,
ja chcę coś od Aominecchiego.
Daiki
odsunął się.
-Mówiłeś
ostatnio o nowej diecie, ale nie wspominałeś nic o tym, że jej składnikiem są
ludzie!
-Aominecchi!
-No
co?
-Wiem,
że masz batonik w wewnętrznej kieszeni marynarki.
-Nie,
nie mam.
-Zawsze
masz.
-Nawet
jeśli mam, to jest mój.
-Ja
też jestem twój, więc daj.
-Jak
jesteś mój to się odwal.
-Aominecchi!
Aomine
przygryzł lekko dolną wargę. Nienawidził tego – naprawdę i z całego serca
nienawidził, gdy Kise robił te oczy szczeniaczka i gdy zawsze był pewien, że
dostanie, czego chce, bo Daiki go kocha, ale przecież tego nie powie.
Ugh,
jak on tego wszystkiego nienawidził!
Westchnął
i wyciągnął batonik z kieszeni. Jego ostatni batonik, który miał być ratunkiem
w razie ataku głodu.
-Masz
– burknął.
-Ach,
dziękuję, Aominecchi! – Kise pocałował Aomine w policzek, a potem szepnął mu do
ucha. – Dziś na pewno nie rozboli mnie głowa!
Jak
nienawidził tego, że nie wziął więcej batoników!
*
Wesele
trwało. Goście i państwo młodzi bawili się przez całą noc. Byli tak szczęśliwi,
że Kise nawet uszło płazem to, że przez swoją słabą głowę w środku posiłku
wlazł na stół i wygłosił przemowę przerywaną czkaniem.
-Uwa-aga!
Uwaga, będę… no mówię, że będę mówił!
-Kise!
– syknął Aomine. – Złaź ze stołu!
-Nie,
bo bę-będę mówił! – Kise wziął wdech i uśmiechnął się szeroko. – Chcia-ałbym z
te-tego miejsca ży-życzyć Aka-Akashicchiemu i Kuroko-cchiemu wszy-ystkiego
na-najlepszego i… O czym to ja? A tak! Je-este-jesteście ta-acy uroczy!
-Kise,
bo zrobisz sobie krzywdę – jęknął Daiki.
-O-och!
Jesteś ta-taki uroczy Aomine-cchi! – Kise chciał pochylić się i dać Aomine
całusa, ale zachwiał się i padł jak długi na ziemię. W ostatniej chwili chwycił
go granatowowłosy, ale sam też poleciał na placy i tylko zamortyzował upadek
blondyna.
-Bo-ohater!
– czknął Ryota i tym razem pocałował Aomine w usta, co zostało szybko przerwane
odchrząknięciem Akashiego.
-Może
chcecie już pójść do pokoju? – spytał. – Kise popadł w bardzo romantyczny
nastrój, Daiki.
-Tsa,
alkohol mu nie służy – przyznał Aomine i wstał z ziemi, po czym pomógł wstać
blondynowi. – Ale nie ma takiej potrzeby. Potańczy trochę i pójdzie spać. Chodź
Kise, idziemy tańczyć.
Słowa
Daikiego były niezwykle trafne – może dlatego, że Kise znał lepiej niż siebie.
Chłopak po około dwóch godzinach tańca – czasem też śpiewania – zwinął się w
głębek na krześle w rogu sali i zasnął.
Kocham ten rozdział *^*
OdpowiedzUsuńMam takie feelsy, że nic konkretnego poza tym nie potrafię napisać ;-;
Jestem taka szczęśliwa, z powodu tego ślubu ^^
I TYCH WSZECHOBECNYCH CUKRÓW <3
I mojego cudownego OTP, które tutaj jest ideolo. Uwielbiam te AoKiski, naprawdę~~
Dziękuję za rozdział *skłon* ^^
Cieszę się, że się podoba :) Cukier był tutaj bardzo ważny :D
UsuńCieszę się, że się podoba :) Cukier był tutaj bardzo ważny :D
Usuń