Rozdział 5



Tego dnia gdy wszyscy, którzy chcieli być na weselu, stłoczyli się w urzędzie stanowym, było słonecznie i bezchmurnie. Pogoda idealna dla zawarcia związku małżeńskiego, który tak naprawdę miał być tylko psychicznym zaświadczeniem, że będą razem na zawsze, bo bądźmy szczerzy – pary młodej nie obchodził świstek.
A było to też niezwykle stresujące, ponieważ Kuroko był pewien, że powie jakąś gafę, potem coś poplączę, a Akashi zawstydzi się tak bardzo, że zostawi go, zmieni nazwisko i zostanie heteroseksualistą. Póki co za początek nieszczęść uznał zarzyganie krawatu.
-Tetsu? – Akashi delikatnie zapukał do drzwi łazienki. – Możemy już iść? Urzędnik czeka.
-Nie dam rady!
-Jak to nie dasz rady? Kuroko, nie dam ci odwołać ślubu w ostatniej chwili!
-Przepraszam, ale… - Kuroko jęknął i znów zwymiotował. – Nie wyjdę stąd.
-Aż tak bardzo się stresujesz?
-Tak. I ubrudziłem krawat.
-Nie szkodzi. Wpuść mnie.
-Ale…
-Proszę, Tetsuya.
Kuroko przełknął gorzką ślinę, a potem podczołgał się do drzwi łazienki i pozwolił wejść do środka narzeczonemu. Akashi tego dnia wyglądał wyjątkowo zniewalająco. Garnitur, który miał na sobie opinał się na jego mięśniach, a przez koszulę prześwitywał umięśniony brzuch, który zwykle wyglądał niepozornie w służbowym ubraniu.
-Nie masz się czym martwić Tetsu – powiedział Akashi. – Ceremonia odbędzie się w języku japońskim, więc niczego nie pomylisz, a krawat możesz zdjąć. – Ukląkł przed chłopakiem i odwiązał niebieski krawat z szyi narzeczonego, a potem ujął jego twarz w dłonie. – Kocham cię, Kuroko Tetsuya i nic tego nie zmieni. Przeszliśmy gorsze rzeczy niż chorobo żołądkowa i wszechświat mi świadkiem, że zasłużyliśmy na chwilę szczęścia, więc jeżeli nie dziś to dobrze, zrobimy to kiedy indziej, ale obiecaj, że to się stanie.
Kuroko przełknął ślinę.
-Dobrze – wychrypiał. – Dam radę. – Kuroko poprawił kołnierzyk i powoli podniósł się z kafelek. – Zróbmy to.
Akashi uśmiechnął się, a potem pocałował chłopaka w czoło.
-Dobrze.

*

Pierwszy mówił Akashi.
-Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Tetsuyą Kuroko i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
A potem to samo powiedział Kuroko, którego głos trząsł się z nerwów. Chłopak co chwila ocierał pot z czoła. Niemal się wyłączył, gdy urzędnik kończył ceremonię, zbyt zajęty uspokajaniem rozkołatanego serca.
-Wobec zgodnego oświadczenia obu stron, złożonego w obecności świadków, oświadczam, że Związek Małżeński Pana Tetsui i Pana Seijuro został zawarty zgodnie z przepisami. Jako symbol łączącego Państwa związku wymieńcie proszę obrączki.
Kuroko drżącymi dłońmi nałożył obrączkę na palec męża i wtedy zdał sobie sprawę z tego, co się stało. To już koniec.
Już nie był chłopakiem Akashiego Seijurou.
Już nie był narzeczonym Akashiego Seijurou.
Teraz był mężem Akashiego Seijurou.
Zaśmiał się i oparł czołem o pierś męża. Jak to wspaniale brzmiało. Mąż.
Mąż.
Mąż.
Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż. Mąż.
Mążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmążmąż.
M.
Ą.
Ż.
Teraz nieodwołanie i niezaprzeczalnie Akashi należał do niego.
-I jak? – szepnął czerwonowłosy. – Było aż tak strasznie?
-Teraz już nie. – Odchylił głowę i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Jestem głodny.
-Jak tylko przeniesiemy się do hotelu dostaniesz tort.
-Chcę teraz.
-A co z weselem?
-Chcę teraz.
Akashi zaśmiał się i pokręcił głową.
-Dobrze, po drodze kupimy ci coś do jedzenia.

*

-W sumie to ja też jestem głodny – mruknął Kise, patrząc z zazdrością na kebaba Tetsui.
-To dlaczego nie mówiłeś, gdy staliśmy przy fast foodzie? – parsknął Aomine. – Teraz musisz wytrzymać do hotelu.
-Mogę się z tobą podzielić – zaproponował Kuroko.
-Nie, ja chcę coś od Aominecchiego.
Daiki odsunął się.
-Mówiłeś ostatnio o nowej diecie, ale nie wspominałeś nic o tym, że jej składnikiem są ludzie!
-Aominecchi!
-No co?
-Wiem, że masz batonik w wewnętrznej kieszeni marynarki.
-Nie, nie mam.
-Zawsze masz.
-Nawet jeśli mam, to jest mój.
-Ja też jestem twój, więc daj.
-Jak jesteś mój to się odwal.
-Aominecchi!
Aomine przygryzł lekko dolną wargę. Nienawidził tego – naprawdę i z całego serca nienawidził, gdy Kise robił te oczy szczeniaczka i gdy zawsze był pewien, że dostanie, czego chce, bo Daiki go kocha, ale przecież tego nie powie.
Ugh, jak on tego wszystkiego nienawidził!
Westchnął i wyciągnął batonik z kieszeni. Jego ostatni batonik, który miał być ratunkiem w razie ataku głodu.
-Masz – burknął.
-Ach, dziękuję, Aominecchi! – Kise pocałował Aomine w policzek, a potem szepnął mu do ucha. – Dziś na pewno nie rozboli mnie głowa!
Jak nienawidził tego, że nie wziął więcej batoników!

*

Wesele trwało. Goście i państwo młodzi bawili się przez całą noc. Byli tak szczęśliwi, że Kise nawet uszło płazem to, że przez swoją słabą głowę w środku posiłku wlazł na stół i wygłosił przemowę przerywaną czkaniem.
-Uwa-aga! Uwaga, będę… no mówię, że będę mówił!
-Kise! – syknął Aomine. – Złaź ze stołu!
-Nie, bo bę-będę mówił! – Kise wziął wdech i uśmiechnął się szeroko. – Chcia-ałbym z te-tego miejsca ży-życzyć Aka-Akashicchiemu i Kuroko-cchiemu wszy-ystkiego na-najlepszego i… O czym to ja? A tak! Je-este-jesteście ta-acy uroczy!
-Kise, bo zrobisz sobie krzywdę – jęknął Daiki.
-O-och! Jesteś ta-taki uroczy Aomine-cchi! – Kise chciał pochylić się i dać Aomine całusa, ale zachwiał się i padł jak długi na ziemię. W ostatniej chwili chwycił go granatowowłosy, ale sam też poleciał na placy i tylko zamortyzował upadek blondyna.
-Bo-ohater! – czknął Ryota i tym razem pocałował Aomine w usta, co zostało szybko przerwane odchrząknięciem Akashiego.
-Może chcecie już pójść do pokoju? – spytał. – Kise popadł w bardzo romantyczny nastrój, Daiki.
-Tsa, alkohol mu nie służy – przyznał Aomine i wstał z ziemi, po czym pomógł wstać blondynowi. – Ale nie ma takiej potrzeby. Potańczy trochę i pójdzie spać. Chodź Kise, idziemy tańczyć.

Słowa Daikiego były niezwykle trafne – może dlatego, że Kise znał lepiej niż siebie. Chłopak po około dwóch godzinach tańca – czasem też śpiewania – zwinął się w głębek na krześle w rogu sali i zasnął.

3 komentarze:

  1. Kocham ten rozdział *^*
    Mam takie feelsy, że nic konkretnego poza tym nie potrafię napisać ;-;
    Jestem taka szczęśliwa, z powodu tego ślubu ^^
    I TYCH WSZECHOBECNYCH CUKRÓW <3
    I mojego cudownego OTP, które tutaj jest ideolo. Uwielbiam te AoKiski, naprawdę~~
    Dziękuję za rozdział *skłon* ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :) Cukier był tutaj bardzo ważny :D

      Usuń
    2. Cieszę się, że się podoba :) Cukier był tutaj bardzo ważny :D

      Usuń