Kise
wydął niezadowolony usta i przyglądał się temu jak Aomine przegląda akta sprawy
staruszki, która pozostawała nierozwiązana od miesiąca.
-Mówię
ci, że to wnuk – westchnął blondyn.
-A
ja ci mówię, żebyś się zamknął.
-Nie.
Sprawdź wnuka.
-Czy
jak to zrobię, to się zamkniesz?
-Przemyślę
to. Stoi?
-Tsaa,
niech ci będzie.
-Super.
A co ze ślubem Kuroko i Akashiego?
-A
co ma być? Hajtają się.
-No
tak, ale to już za tydzień, a my nie jesteśmy spakowani, a Akashi i Kuroko
wciąż czekają na odpowiedź, co do tego czy idziemy jako para.
-Idziemy
osobno – oczywiście.
-Akashicchi
się wkurzy. Liczy na to, że złapię bukiet.
-Bukiet
rzuca panna młoda.
-Będziesz
tak miły i powiesz mu to osobiście?
Aomine
uniósł głowę na moment, tylko po to żeby posłać Kise mordercze spojrzenie godne
Akashiego, a potem wrócił do przeglądania papierów. „Durny ślub” – pomyślał nie
po raz pierwszy w tym miesiącu.
-Nie
będziemy brać ślubu, Kise – powiedział. – I nie będziemy parą.
-W
takim razie nie będziemy też uprawiać seksu.
-Niech
ci będzie – warknął. – Są chętni na ten stołek.
W
rzeczywistości jednak nie było żadnych chętnych, a on nawet nie chciał Kise
nikim zastępować, ale blondyn się o to prosił. W kółko tylko marudził jakby
etykietka pary była taka ważna. Zaczynało mu to działać na nerwy – i to mocno –
więc powiedział, co wiedział i… chyba zerwał z Kise, jak dobrze się orientował
w sytuacji.
I
dobrze! Po co mu Kise? Tak, sam da sobie radę!
„No
i co żeś narobił, idioto!” – warknął na siebie w myślach.
*
W
samolocie panowała grobowa cisza. Kuroko spał, a Akashi pilnował ich dwóch
foteli niczym… no tak jak to zwykle robił Akahi gotowy wypatroszyć każdego, kto
spróbuje przeszkodzić jego ukochanemu w drzemce. Jednak wyjątkowo to nie Seijuro
był powodem, dla którego zebrani na pokładzie goście siedzieli tak cicho, a
wrogie napięcie między Kise i Aomine, którzy wciąż oficjalnie kończyli ich
nieoficjalny związek.
Rozmiar
tej ciszy rósł do rozmiarów nie tylko wyobrażalnych, ale też wyczuwalnych przez
innych pasażerów. Nawet Akashi zaczynał czuć się z tym niekomfortowo, bo nie
mógł w pełni skupić się na pilnowaniu Kuroko.
-Czy
moglibyście przestać? – warknął. – Wasza dwójka – wskazał palcem na Aomine i
Kise – ma natychmiast wziąć się w garść i pogodzić.
-Ale…
– zaczął Kise.
-Już!
Nim przejdę do rękoczynów.
-Dobra!
– syknął Aomine. – Kise, idioto, przepraszam, że nie chciałem iść na ślub z
tobą.
-Nic
nie szkodzi – odparł Ryota i uśmiechnął się wesoło. – Przepraszam, że
doprowadziłem do naszego zerwania.
Akashi
westchnął cicho, kręcąc głową i powtórnie skupił się na pilnowaniu Kuroko.
Niebieskowłosy spał przykryty puchatym czerwonym kocem, a pod głową miał
poduszkę z misiami, która była w zestawie ze słynnymi na zaręczynowym przyjęciu
majtkami.
-Akashicchi
– odezwał się Kise – może ty mi powiesz, które z was jest panną młodą?
-Nikt.
-To
kto pójdzie do ołtarza?
-Myślę,
że oboje będziemy musieli tam dotrzeć. Chyba, że procedury się zmieniły i
wystarczy tylko jedno z nas. Poza tym nie idziemy do ołtarza, bo to ślub
cywilny, Ryota. Urzędnik każe powiedzieć nam przysięgę, która jako tako uznaje
nas za poczytalnych, potem złożymy podpisy na kilku papierkach i oto cała
ceremonia. Nie będzie ołtarza.
-Ale…
a rzucanie bukietem?
Akashi
westchnął głęboko.
-Ryota,
przysięgam, za te twoje głupie pytania dopilnuję, że do ślubnego kobierca
pójdziesz w sukni ślubnej.
Kise
wydął lekko wargi, a potem spojrzał na uśmiechniętego Aomine.
-I
co się szczerzysz? Zrobiłbyś coś, a nie?
-Po
co? Marudź jeszcze trochę, to może każe ci przeprać się za pokojówkę. U mnie
nie zgadzasz się na przebieranki.
-Przebiorę
się nawet za Kucyka Pony, ale dopiero po ślubie. – Blondyn skrzyżował ramiona
na piersi i wyjrzał przez okno. A rzucanie bukietem i tak będzie, Kurokocchi mu
obiecał.
*
Kuroko
obudził się w tej samej chwili, gdy Akashi ułożył go na hotelowym łóżku.
Chłopak skrzywił się, czując zapach proszku do prania zamiast ukochanej
wanilii.
-Seijuro!
– jęknął sennie.
-Jestem
tutaj, Tetsu – odparł czerwonowłosy. Ziewnął, zakrywając usta dłonią. – Zaraz
przyjdę, tylko ściągnę garnitur.
-Te
poduszki śmierdzą.
-Hm?
Niemożliwe. Na pewno je uprali. To pierwszorzędny hotel.
-Śmierdzą,
Seijuro.
Akashi
ściągnął z siebie spodnie, złożył w kostkę i położył na krześle, a potem
wczołgał się pod kołdrę i wtulił twarz w poduszkę. Pachniała czystością i
cytrusami.
-Nie
rozumiem, nie czuję, żeby coś śmierdziało.
Kuroko
nie odpowiedział od razu. Objął Akashiego i wtulił twarz w jego włosy.
Odetchnął zadowolony.
-Zapach
wanilii.
-Ten
perfum jest aż tak mocny? Byłem pewien, że cuchnę potem po locie.
-Nie,
pachniesz seksownie – zamruczał i pocałował wrażliwe miejsce za uchem
Akashiego.
-Kuroko,
obawiam się, że tym razem to ja zasnę przed grą wstępną.
Kuroko
odsunął się i uniósł lekko brwi. Przez dłuższy moment świdrował błękitnym spojrzeniem
bladą twarz narzeczonego.
-A
gorący prysznic cię nie rozbudzi? – spytał z nadzieją.
Akashi
uśmiechnął się łagodnie i skinął głową.
-Myślę,
że możemy spróbować – odparł.
-Naprawdę?
-Tak.
– Podniósł się z łóżka i pociągnął za sobą Tetsuyę. – No szybciej, zanim zasnę.
Wątpię, żebyś mnie potem zbierał z podłogi.
*
Aomine
skrzywił się lekko. No tak, mógł się tego spodziewać, biorąc pod uwagę, że
Akashi zmienił się w Amora i robił za swatę. Brakowało mu już tylko pieluchy i
strzał… Chociaż może lepiej nie dawać temu świrowi broni w łapy? Teraz już nie,
ale nim poznał Kuroko i potem trochę też z Akashiego był psychopata z
prawdziwego zdarzenia. Chyba każde z nich chociaż raz w życiu pomagało mu ukryć
zwłoki jakiegoś nieszczęśnika, który wpadł mu w ręce – a potem zjawił się
Kuroko i od niego zmiany się zaczęły. Najpierw niewielkie – ilość morderstw w
Tokio zmalała, potem większe, bo ich rudy psychopata wyszedł na prostą i
zakończył wszystkie znajomości, które zagrażały jemu i jego bliskim.
Ale
nie o tym była mowa, tylko o pokoju, który Aomine był zmuszony dzielić z Kise
cieszącym się z tego, jakby to oznaczało wspólne wynajęcie mieszkania.
-To
na pewno przeznaczenie, Aominecchi – pisnął Kise i opadł na poduszki. – To znak
o losu.
-Albo
Akashi.
-No
to tym bardziej powinniśmy w końcu wziąć pod uwagę to, żeby przenieść nasz
związek na wyższy level.
-Tak,
to świetny pomysł – burknął Aomine. – A może jeszcze zgolę sobie brwi i
namaluję nowe tak na środku czoła.
-Jak
sobie chcesz. Będę cię kochał nawet wtedy, gdy postanowisz zostać artystą.
-Kise!
Chłopak
zaśmiał się.
-Przecież
tylko się z tobą droczę, Aominecchi – powiedział. – Wiem, że boisz się
zaangażowania.
-Nie
mówmy już o tym – burknął. – Ale… może rzeczywiście moglibyśmy pomyśleć o wspólnym
mieszkaniu.
-Naprawdę?
-Tak,
ale na razie na próbę. Nie wiem, czy mogę cię znieść na pełen etat.
Kise
klasnął zadowolony w dłonie, a w tym czasie w pokoju obok rozniósł się trzask
tak głośny, że blondyn aż podskoczył.
-Co
do… To Akashi i Kuroko? – spytał Aomine.
-Chyba
tak.
-Co
oni tam robią? Ktoś ich napadł?
-Nie,
Aominecchi. Myślę, że trenują przed nocą poślubną.
-Ale…
Myślałem, że to ty robisz hałasu. Oni tam chyba rozwalili meble.
-I
co z tego? Akashicchi pokryje wszelkie koszty wyjazdu, nieważne kto i ile
narozrabia.
-Za
nas też?
-Jeżeli
myślisz, że użyjesz mnie jak tarana do urzeczywistnienia swoich pokręconych
fantazji, to się grubo mylisz. Sam sobie psuj i sam tłumacz Akashicchiemu,
czemu musi płacić absurdalne sumy za twoje wybryki.
-Ja
tylko chciałem ci zaproponować seks na zgodę!
-Nie
dziś, Aominecchi. Boli mnie głowa.
Daiki
wydął lekko dolną wargę, a potem westchnął. „No jak baba, po prostu jak baba” –
pomyślał.
*
Biurko,
na którym przed sekundą leżeli Kuroko i Akashi spleceni w nienaturalnej pozie,
rozpadło się w drobne, po kilku mocniejszych ruchach biodrami Akashiego.
-A
ponoć mają takie solidne meble – mruknął Kuroko, wplatając palce we włosy
narzeczonego i przyciągając jego twarz do pocałunku. Seijuro jęknął przeciągle,
wbijając dłonie w puszysty dywan. Uniósł się lekko, przygotowując do kolejnego
pchnięcia i jednocześnie wykorzystał to, żeby oderwać się od pocałunku i posłać
Tetsui szelmowski uśmieszek.
-Nie
powinieneś ufać Amerykanom – sapnął. – Tylko udają, że mają wszystko większe i
lepsze.
Kuroko
uśmiechnął się i wygiął lekko plecy, przez co wypiął też pośladki. Oddychając
trochę szybciej, sięgnął dłonią do nabrzmiałego członka i zaczął nią po nim
poruszyć, dopasowując się do rytmu Akashiego.
-Wciąż
mówimy o meblach, Seijuro? – spytał ze śmiechem.
-Między
innymi. – Pochylił się do zarumienionego Kuroko i przygryzł płatek jego ucha. –
Ciebie na pewno nie wymieniłbym na amerykański model.
Tetsuya
zaśmiał. Przyspieszył ruchy dłonią, dochodząc. Akashi zawtórował mu kilka
pchnięć później i sturlał się narzeczonego.
-Ale
wracając do tematu, Amerykanie chyba sprowadzają meble z Chin. Kiedyś miałem
identyczny i poszedł w drobny mak.
-Też
od seksu?
-Nie,
od dokumentów. – Akashi otarł pot z czoła. – Nie wiem jak ty Tetsu, ale ja
naprawdę muszę iść spać.
Kuroko
mu jednak nie odpowiedział. Zasnął po raz kolejny tego dnia.
"No i dobrze! Po co mu Kise? Sam sobie da radę! ...no i co, żeś narobił, idioto?" Kocham to xD
OdpowiedzUsuńW ogóle kocham Twoje AoKiski ^^ Takie dumbasski 😂❤❤❤
"-Za nas też?
-Jeżeli myślisz, że użyjesz mnie jak tarana do urzeczywistnienia swoich pokręconych fantazji, to się grubo mylisz." No po prostu kocham! XD :3
Cały zapach wanilii jest taki lekki i przyjemny do czytania. Uwielbiam fluffowy nastrój, w którego wplotłaś komediowe elementy. Naprawdę super! ^^
Życzę weny!~
Dziękuję ^^ staram się być zabawna, co jest trudne dla tsundere jak ja :D
UsuńWychodzi!:3
UsuńNaprawdę! ^^
Wychodzi!:3
UsuńNaprawdę! ^^
He-he-he... Poczekaj do 6 rozdziału, przestanie tak być ;_;
Usuń