Rozdział 4



Kise wydął niezadowolony usta i przyglądał się temu jak Aomine przegląda akta sprawy staruszki, która pozostawała nierozwiązana od miesiąca.
-Mówię ci, że to wnuk – westchnął blondyn.
-A ja ci mówię, żebyś się zamknął.
-Nie. Sprawdź wnuka.
-Czy jak to zrobię, to się zamkniesz?
-Przemyślę to. Stoi?
-Tsaa, niech ci będzie.
-Super. A co ze ślubem Kuroko i Akashiego?
-A co ma być? Hajtają się.
-No tak, ale to już za tydzień, a my nie jesteśmy spakowani, a Akashi i Kuroko wciąż czekają na odpowiedź, co do tego czy idziemy jako para.
-Idziemy osobno – oczywiście.
-Akashicchi się wkurzy. Liczy na to, że złapię bukiet.
-Bukiet rzuca panna młoda.
-Będziesz tak miły i powiesz mu to osobiście?
Aomine uniósł głowę na moment, tylko po to żeby posłać Kise mordercze spojrzenie godne Akashiego, a potem wrócił do przeglądania papierów. „Durny ślub” – pomyślał nie po raz pierwszy w tym miesiącu.
-Nie będziemy brać ślubu, Kise – powiedział. – I nie będziemy parą.
-W takim razie nie będziemy też uprawiać seksu.
-Niech ci będzie – warknął. – Są chętni na ten stołek.
W rzeczywistości jednak nie było żadnych chętnych, a on nawet nie chciał Kise nikim zastępować, ale blondyn się o to prosił. W kółko tylko marudził jakby etykietka pary była taka ważna. Zaczynało mu to działać na nerwy – i to mocno – więc powiedział, co wiedział i… chyba zerwał z Kise, jak dobrze się orientował w sytuacji.
I dobrze! Po co mu Kise? Tak, sam da sobie radę!
„No i co żeś narobił, idioto!” – warknął na siebie w myślach.

*

W samolocie panowała grobowa cisza. Kuroko spał, a Akashi pilnował ich dwóch foteli niczym… no tak jak to zwykle robił Akahi gotowy wypatroszyć każdego, kto spróbuje przeszkodzić jego ukochanemu w drzemce. Jednak wyjątkowo to nie Seijuro był powodem, dla którego zebrani na pokładzie goście siedzieli tak cicho, a wrogie napięcie między Kise i Aomine, którzy wciąż oficjalnie kończyli ich nieoficjalny związek.
Rozmiar tej ciszy rósł do rozmiarów nie tylko wyobrażalnych, ale też wyczuwalnych przez innych pasażerów. Nawet Akashi zaczynał czuć się z tym niekomfortowo, bo nie mógł w pełni skupić się na pilnowaniu Kuroko.
-Czy moglibyście przestać? – warknął. – Wasza dwójka – wskazał palcem na Aomine i Kise – ma natychmiast wziąć się w garść i pogodzić.
-Ale… – zaczął Kise.
-Już! Nim przejdę do rękoczynów.
-Dobra! – syknął Aomine. – Kise, idioto, przepraszam, że nie chciałem iść na ślub z tobą.
-Nic nie szkodzi – odparł Ryota i uśmiechnął się wesoło. – Przepraszam, że doprowadziłem do naszego zerwania.
Akashi westchnął cicho, kręcąc głową i powtórnie skupił się na pilnowaniu Kuroko. Niebieskowłosy spał przykryty puchatym czerwonym kocem, a pod głową miał poduszkę z misiami, która była w zestawie ze słynnymi na zaręczynowym przyjęciu majtkami.
-Akashicchi – odezwał się Kise – może ty mi powiesz, które z was jest panną młodą?
-Nikt.
-To kto pójdzie do ołtarza?
-Myślę, że oboje będziemy musieli tam dotrzeć. Chyba, że procedury się zmieniły i wystarczy tylko jedno z nas. Poza tym nie idziemy do ołtarza, bo to ślub cywilny, Ryota. Urzędnik każe powiedzieć nam przysięgę, która jako tako uznaje nas za poczytalnych, potem złożymy podpisy na kilku papierkach i oto cała ceremonia. Nie będzie ołtarza.
-Ale… a rzucanie bukietem?
Akashi westchnął głęboko.
-Ryota, przysięgam, za te twoje głupie pytania dopilnuję, że do ślubnego kobierca pójdziesz w sukni ślubnej.
Kise wydął lekko wargi, a potem spojrzał na uśmiechniętego Aomine.
-I co się szczerzysz? Zrobiłbyś coś, a nie?
-Po co? Marudź jeszcze trochę, to może każe ci przeprać się za pokojówkę. U mnie nie zgadzasz się na przebieranki.
-Przebiorę się nawet za Kucyka Pony, ale dopiero po ślubie. – Blondyn skrzyżował ramiona na piersi i wyjrzał przez okno. A rzucanie bukietem i tak będzie, Kurokocchi mu obiecał.

*

Kuroko obudził się w tej samej chwili, gdy Akashi ułożył go na hotelowym łóżku. Chłopak skrzywił się, czując zapach proszku do prania zamiast ukochanej wanilii.
-Seijuro! – jęknął sennie.
-Jestem tutaj, Tetsu – odparł czerwonowłosy. Ziewnął, zakrywając usta dłonią. – Zaraz przyjdę, tylko ściągnę garnitur.
-Te poduszki śmierdzą.
-Hm? Niemożliwe. Na pewno je uprali. To pierwszorzędny hotel.
-Śmierdzą, Seijuro.
Akashi ściągnął z siebie spodnie, złożył w kostkę i położył na krześle, a potem wczołgał się pod kołdrę i wtulił twarz w poduszkę. Pachniała czystością i cytrusami.
-Nie rozumiem, nie czuję, żeby coś śmierdziało.
Kuroko nie odpowiedział od razu. Objął Akashiego i wtulił twarz w jego włosy. Odetchnął zadowolony.
-Zapach wanilii.
-Ten perfum jest aż tak mocny? Byłem pewien, że cuchnę potem po locie.
-Nie, pachniesz seksownie – zamruczał i pocałował wrażliwe miejsce za uchem Akashiego.
-Kuroko, obawiam się, że tym razem to ja zasnę przed grą wstępną.
Kuroko odsunął się i uniósł lekko brwi. Przez dłuższy moment świdrował błękitnym spojrzeniem bladą twarz narzeczonego.
-A gorący prysznic cię nie rozbudzi? – spytał z nadzieją.
Akashi uśmiechnął się łagodnie i skinął głową.
-Myślę, że możemy spróbować – odparł.
-Naprawdę?
-Tak. – Podniósł się z łóżka i pociągnął za sobą Tetsuyę. – No szybciej, zanim zasnę. Wątpię, żebyś mnie potem zbierał z podłogi.

*

Aomine skrzywił się lekko. No tak, mógł się tego spodziewać, biorąc pod uwagę, że Akashi zmienił się w Amora i robił za swatę. Brakowało mu już tylko pieluchy i strzał… Chociaż może lepiej nie dawać temu świrowi broni w łapy? Teraz już nie, ale nim poznał Kuroko i potem trochę też z Akashiego był psychopata z prawdziwego zdarzenia. Chyba każde z nich chociaż raz w życiu pomagało mu ukryć zwłoki jakiegoś nieszczęśnika, który wpadł mu w ręce – a potem zjawił się Kuroko i od niego zmiany się zaczęły. Najpierw niewielkie – ilość morderstw w Tokio zmalała, potem większe, bo ich rudy psychopata wyszedł na prostą i zakończył wszystkie znajomości, które zagrażały jemu i jego bliskim.
Ale nie o tym była mowa, tylko o pokoju, który Aomine był zmuszony dzielić z Kise cieszącym się z tego, jakby to oznaczało wspólne wynajęcie mieszkania.
-To na pewno przeznaczenie, Aominecchi – pisnął Kise i opadł na poduszki. – To znak o losu.
-Albo Akashi.
-No to tym bardziej powinniśmy w końcu wziąć pod uwagę to, żeby przenieść nasz związek na wyższy level.
-Tak, to świetny pomysł – burknął Aomine. – A może jeszcze zgolę sobie brwi i namaluję nowe tak na środku czoła.
-Jak sobie chcesz. Będę cię kochał nawet wtedy, gdy postanowisz zostać artystą.
-Kise!
Chłopak zaśmiał się.
-Przecież tylko się z tobą droczę, Aominecchi – powiedział. – Wiem, że boisz się zaangażowania.
-Nie mówmy już o tym – burknął. – Ale… może rzeczywiście moglibyśmy pomyśleć o wspólnym mieszkaniu.
-Naprawdę?
-Tak, ale na razie na próbę. Nie wiem, czy mogę cię znieść na pełen etat.
Kise klasnął zadowolony w dłonie, a w tym czasie w pokoju obok rozniósł się trzask tak głośny, że blondyn aż podskoczył.
-Co do… To Akashi i Kuroko? – spytał Aomine.
-Chyba tak.
-Co oni tam robią? Ktoś ich napadł?
-Nie, Aominecchi. Myślę, że trenują przed nocą poślubną.
-Ale… Myślałem, że to ty robisz hałasu. Oni tam chyba rozwalili meble.
-I co z tego? Akashicchi pokryje wszelkie koszty wyjazdu, nieważne kto i ile narozrabia.
-Za nas też?
-Jeżeli myślisz, że użyjesz mnie jak tarana do urzeczywistnienia swoich pokręconych fantazji, to się grubo mylisz. Sam sobie psuj i sam tłumacz Akashicchiemu, czemu musi płacić absurdalne sumy za twoje wybryki.
-Ja tylko chciałem ci zaproponować seks na zgodę!
-Nie dziś, Aominecchi. Boli mnie głowa.
Daiki wydął lekko dolną wargę, a potem westchnął. „No jak baba, po prostu jak baba” – pomyślał.

*

Biurko, na którym przed sekundą leżeli Kuroko i Akashi spleceni w nienaturalnej pozie, rozpadło się w drobne, po kilku mocniejszych ruchach biodrami Akashiego.
-A ponoć mają takie solidne meble – mruknął Kuroko, wplatając palce we włosy narzeczonego i przyciągając jego twarz do pocałunku. Seijuro jęknął przeciągle, wbijając dłonie w puszysty dywan. Uniósł się lekko, przygotowując do kolejnego pchnięcia i jednocześnie wykorzystał to, żeby oderwać się od pocałunku i posłać Tetsui szelmowski uśmieszek.
-Nie powinieneś ufać Amerykanom – sapnął. – Tylko udają, że mają wszystko większe i lepsze.
Kuroko uśmiechnął się i wygiął lekko plecy, przez co wypiął też pośladki. Oddychając trochę szybciej, sięgnął dłonią do nabrzmiałego członka i zaczął nią po nim poruszyć, dopasowując się do rytmu Akashiego.
-Wciąż mówimy o meblach, Seijuro? – spytał ze śmiechem.
-Między innymi. – Pochylił się do zarumienionego Kuroko i przygryzł płatek jego ucha. – Ciebie na pewno nie wymieniłbym na amerykański model.
Tetsuya zaśmiał. Przyspieszył ruchy dłonią, dochodząc. Akashi zawtórował mu kilka pchnięć później i sturlał się narzeczonego.
-Ale wracając do tematu, Amerykanie chyba sprowadzają meble z Chin. Kiedyś miałem identyczny i poszedł w drobny mak.
-Też od seksu?
-Nie, od dokumentów. – Akashi otarł pot z czoła. – Nie wiem jak ty Tetsu, ale ja naprawdę muszę iść spać.

Kuroko mu jednak nie odpowiedział. Zasnął po raz kolejny tego dnia.

5 komentarzy:

  1. "No i dobrze! Po co mu Kise? Sam sobie da radę! ...no i co, żeś narobił, idioto?" Kocham to xD
    W ogóle kocham Twoje AoKiski ^^ Takie dumbasski 😂❤❤❤

    "-Za nas też?
    -Jeżeli myślisz, że użyjesz mnie jak tarana do urzeczywistnienia swoich pokręconych fantazji, to się grubo mylisz." No po prostu kocham! XD :3
    Cały zapach wanilii jest taki lekki i przyjemny do czytania. Uwielbiam fluffowy nastrój, w którego wplotłaś komediowe elementy. Naprawdę super! ^^
    Życzę weny!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ staram się być zabawna, co jest trudne dla tsundere jak ja :D

      Usuń
    2. Wychodzi!:3
      Naprawdę! ^^

      Usuń
    3. Wychodzi!:3
      Naprawdę! ^^

      Usuń
    4. He-he-he... Poczekaj do 6 rozdziału, przestanie tak być ;_;

      Usuń