Aomine
przełknął ślinę, czując na sobie wzrok Akashiego. „Durny ślub” – myślał. –
„Durny Akashi, durne zakładanie rodziny, durne bycie dorosłym i
odpowiedzialnym, durne ustatkowanie…” Teraz ma przez to wszystko przerąbane.
-Daiki?
– Akashi uniósł lekko brwi. – Masz zamiar mi odpowiedzieć?
Młody
detektyw odchrząknął, poprawił krawat (który swoją drogą był dobierany przez
godzinę, żeby pasował do niebieskiej marynarki), a potem powędrował wzrokiem po
wszystkich zebranych przy stole – Akashim, Kuroko, Kise, przyjaciołom,
rodzinie. Wszyscy patrzyli na niego, oczekując odpowiedzi.
-Eee…
No cóż… Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem – mruknął.
-Nie
miałem, czym cię zaskoczyć. Zadałem ci bardzo proste pytanie, Daiki. Zapytałem
cię, czy zamierzasz związać się na stałe z Ryotą.
-No
więc… Ja… Huh! No cóż, myślę, że… Może kiedyś.
To
nie tak, że Daiki zapierał się rękami i nogami przed stałym i poważnym związkiem.
Lubił Kise, bawił go jego wieczny entuzjazm, rozczulał, gdy płakał na filmach
romantycznych, dobrze spędzało mu się z nim czas, nawet jeśli blondyn potrafił
doprowadzić każdego do szału. Po prostu nie czuł się gotowy na związek, taki na
dobre i na złe. Nie wyobrażał sobie zamieszkania z Kise – a jak znał entuzjazm
swojego kochanka, to ten od razu zechce mieć dzieci, domek na wakacje, psa,
kota i ślub – w kolejności dowolnej.
-Nie
musisz tak się stresować, Aomine-kun – wtrącił Kuroko. – Seijuro po prostu jest
ciekaw. Ty i Kise-kun jesteście razem od kilku lat, wszyscy zastanawiamy się,
kiedy pójdziecie krok dalej.
Daikiemu
na usta cisnęła się sprośna odpowiedź, ale powstrzymał się, wciąż czując na
sobie czujny wzrok Akashiego.
Zaśmiał
się nerwowo.
-Uhm,
tak… Jeszcze o tym nie gadaliśmy – mruknął.
-A
mamy zamiar? – spytał Kise. Jego twarz rozpromienił uśmiech. Aomine z pełną
premedytacją zignorował ciepło w klatce piersiowej, które pojawiało się za
każdym razem, gdy na obliczu blondyna okazywała się najmniejsza oznaka
szczęścia.
-Nie
wiem. Może… Może za parę miesięcy… Nieważne, czy możemy zakończyć ten temat?
Przecież to nie jest nasz wieczór, tylko Akashiego i Kuroko. To na nich
powinniśmy się dzisiaj skupić.
-Tutaj
się zgodzę, nanodayo. – Midorima poprawił okulary na nosie.
Aomine
odetchnął z ulgą, szczególnie, że Akashi z jednym z tych swoich
psychopatycznych uśmiechów odwrócił się do Kuroko i pocałował go w policzek.
-No
to – powiedział Takao, przeciągając samogłoski – jak wyglądały oświadczyny?
-Normalnie
– burknął w odpowiedzi Akashi. Na jego policzki wpłynął delikatny rumieniec.
-Nie
ma się czego wstydzić – zapewnił Kuroko i poprawił się na krześle. – W gruncie
rzeczy to bardzo zabawna historia. Myślę, że należałoby ją rozpocząć od misiów.
-Misiów?
– zdziwił się Kise i wrzucił do ust kilka misiowych żelków, które postawił tam
chwilę wcześniej Murasakibara.
-Tak
– od misiów. Ja i Seijuro rozmawialiśmy na temat bokserek, ponieważ okazało
się, że oboje mamy podobny gust bieliźniany. Miałem wtedy na sobie niebieskie
bokserki w misie. Moje ulubione zresztą.
-Tetsu
– syknął Akashi. – Ich nie interesują twoje majtki!
-A
właśnie, że tak! Są obcisłe, czy luźne? – spytał Aomine.
-Te
misie przypominają żelki? – wtrącił Murasakibara.
-Jakiej
jakości jest nadruk?
Akashi
uderzył otwartą dłonią w stół z taką siłą, że poczuł w niej pieczenie.
-Do
cholery, jestem jedyną osobą, która powinna być zainteresowana jego bielizną –
warknął, co spotkało się z pełnym łagodności spojrzeniem Kuroko.
-Jeżeli
masz jakieś pytania to też możesz je zadać, Seijuro, ale przecież masz taką
samą parę.
-Są
czerwone! – zawołał w odpowiedzi, a potem zerwał się z miejsca. Wziął głębszy
wdech. – Nieważne – dodał. – Potrzebuję świeżego powietrza. Opowiadaj dalej,
Tetsuia.
Kise
podrapał się po podbródku.
-Chyba
się obraził.
-Ależ
skąd – zapewnił Kuroko. – Po prostu jest nieśmiały. W ten sposób to
odreagowuje. Przejdzie mu za chwile.
Aomine
obrócił się i spojrzał na zamykające się za Akashim drzwi. Zastanawiał się nad
czymś przez moment, a potem spojrzał na zebranych.
-Mnie
też chyba przyda się trochę powietrza. Wracam za pięć minut – zapewnił i nim
ktoś zdążył zapytać o coś więcej, wyszedł. Tak jak się spodziewał Akashi
siedział na schodkach przed lokalem Murasakibary.
-Często
się tak kłócicie? – spytał, opierając się o ścianę.
-Hm?
– Seijuro zerknął na Aomine przez ramię.
-No
bo jeśli często tak się na niego drzesz, to może lepiej, żebyście się nie
hajtali, co?
-Nie
drę się na niego, jak to kolokwialnie ująłeś.
Akashi
spojrzał na czyste niebo i wpatrywał się przez moment w gwiazdy. Aomine poszedł
w jego ślady, zastanawiając się, co takiego widzi w nich jego przyjaciel.
Midorima pewnie gadałby coś o swoich horoskopach, Kise pieprzył by coś o
romantycznych chwilach, ale o czym myślał ktoś taki jak Akashi? Człowiek, który
wyzbył się romantyczności, nie uznaje przesądów, a każdą decyzje podejmował
przy kilkakrotnym przeanalizowaniu sytuacji. Raczej nie kontemplował istoty
wszechświata, prawda?
-Czasem
zastanawiam się, czy go kocham.
-Hę?
– Aomine ocknął się i spojrzał na przyjaciela. – W sensie Kuroko?
-Tak.
-Po
pięciu latach przychodzą ci takie myśli do łba? Ten ślub to jakiś sposób na
wasz kryzys?
-Nie
mamy żadnego kryzysu. My nie… Ale ja chyba tak.
-Może
jestem na to za głupi, ale nie rozumiem.
-Kiedyś
byłem zakochany w kimś poza Tetsu. To było żywe, namiętne, nieobliczalne. Gdy
myślałem o kolejnym spotkaniu z nim, moje serce biło jak szalone, a myśli
rozpływały się w chaosie. Byłem pewien, że tak właśnie wygląda miłość. Tak, a nie…
nie jest taka spokojna i stabilna.
Aomine
podrapał się po karku, a potem wyciągnął z kieszeni marynarki paczkę
papierosów. Wsadził jednego między zęby, odpalił, zaciągnął się i wypuścił dym
z ust.
-Nie
spodziewałem się takiego wyznania z twoich ust, Akashi – przyznał. – Od
każdego, ale nie od ciebie.
-A
czym ja różnię się od nich, Daiki?
-Czy
ja wiem… Kise zawsze powtarza, że tak bardzo kochasz Kuroko, że tak bardzo
jesteś tego pewien i… Kise zawsze zarzuca mi, że nie chcę być stabilny, że nie
czuje się przy mnie bezpieczny i że chyba mu nie ufam. On chce założyć rodzinę
i inne tego typu głupoty, a ja wciąż twierdzę, że jesteśmy za młodzi.
-Czuję
się bezpieczny z Kuroko.
-Skoro
czujesz się bezpieczny z takim knypkiem to musi być miłość – zaśmiał się Aomine
i poklepał kolegę po plecach. – Poza tym jeżeli chcesz spędzić z kimś życie,
żeby sprawiać, że będzie szczęśliwy przy twoim boku, to… to też chyba jest
miłość. Nie znam się na tym za bardzo, ale to jakby powiedzieć, że Kise jest
człowiekiem, bo ma ADHD, a Kuroko nie, bo jest spokojny. Niczego, a już
szczególnie miłości, nie można oceniać tą samą miarą.
-To…
bardzo mądre Daiki. Tego ja się nie spodziewałem.
Aomine
wzruszył lekko ramionami.
-Tylko
nikomu nie mów, co?
Akashi
uśmiechnął się lekko, a potem raz jeszcze spojrzał w gwiazdy. Tym razem jednak
już się nie odezwał.
*
Kuroko
po raz kolejny zaciągnął się zapachem wanilii, którym przesiąknięty był jego
narzeczony i przygryzł lekko dolą wargę.
-Chyba
jestem ci winien przeprosiny – powiedział Akashi, przeczesując palcami włosy
Tetsui.
-Nie,
niby za co?
-Zachowałem
się okropnie podczas przyjęcia – westchnął. – Zawsze wszystko psuję przez to,
że jestem taki nietowarzyski.
-Nic
nie szkodzi. Jesteśmy kwita.
-Kwita?
-No
bo… troszeczkę się potem z ciebie nabijaliśmy.
Akashi
zaśmiał się i wturlał na Kuroko. Chwycił go za nadgarstki, które unieruchomił
mu nad głową.
-Ładnie
to tak się ze mnie naśmiewać? – spytał, wciąż, szczerząc się w durnym uśmiechu.
Serce waliło mu w piersi. Dudniło tak głośno, że słyszał szum w uszach.
-To
były bardzo ładne żarty – zapewnił Tetsu i wyciągnął szyję do pocałunku, który
szybko otrzymał. Akashi ujął twarz Kuroko w dłonie. Rozwarł jego wargi językiem
i wsunął dłoń w bokserki narzeczonego, gdy… Tetsuia opadła lekko na materac
łóżka i zachrapał cicho.
W
pierwszej chwili do Seijuro nie dotarło, że niebieskowłosy usnął po prostu, co
ostatnio coraz częściej mu się zdarzało, potem jednak uniósł tylko lekko brwi i
wybuchł śmiechem. Złapał się za brzuch i śmiał się dalej.
"Skoro czujesz się bezpieczny z takim knypkiem, to musi być miłość" rany, kocham to zdanie XD Wygrało!
OdpowiedzUsuńA tak poza tym... Szacunek za oddanie charakterów, nie zrobiłaś z Daikiego jedynie zboczonego, nadpobudliwego idioty, jak to większość (w tym i ja XD ;-;) ma w zwyczaju. Aho potrafi być dojrzały i pokazałaś to w tym cudownym dialogu, który ubóstwiam! To jak mówi i słucha jest takie naturalne, że choć to nieładnie, szczerze ci zazdroszczę.
Oby tak dalej:3
*tul*