Budzą mnie promienie słońca, bezkarnie wpadające do pokoju przez niedokładnie zasłonięte okna. Obracam się na drugi bok, żeby nie katować moich oczu bezpośrednim kontaktem ze światłem. Tłumię ziewnięcie i powoli uchylam powieki. Pierwsze, co widzę to spokojna twarz wciąż śpiącego Aomine. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, gdy przez sen zabawnie marszczy nos, jak obrażone dziecko, któremu mama odmówiła kupna nowej zabawki. Wyciągam rękę w jego kierunku, żeby przeczesać granatowe kosmyki. Daiki odpowiada cichym pomrukiem, przyciągając mnie do siebie. Śmieję się cicho. Jak na dzikie zwierzę masz w sobie dużo z małego kociaka, co Aominecchi...
-Dzień dobry!- Szepczę mu do ucha. Mieszkam z nim oraz resztą kolorowej gromadki już trochę czasu, w ciągu którego nauczyłem się, że budzenie granatowo- włosego w sposób gwałtowny jest niebezpieczne. Naprawdę. Kilka razy wpadając do pokoju z wesołym okrzykiem "Wstawaj leniu! Śniadanie!" dostałem z odruchowego kopa, lądując na korytarzu. To zabrzmi trochę dziwnie, ale nawet lubiłem takie akcje, bo po nich miałem okazje widzieć na twarzy Daikiego delikatny - moim zdaniem uroczy - rumieniec i słuchać jak przeprasza, a potem zabierał mnie na spacer i lody, żebym się przypadkiem nie gniewał, chociaż nawet nie miałem takiego zamiaru.
-Mhm... Dobry, dobry - odpowiada Aomine, dając mi buziaka w policzek, na co reaguję tradycyjnym rumieńcem.- Nigdy mi się to nie znudzi.
-Jesteś okropny.- Jęczę chowając twarz w poduszce. Granatowooki tylko się śmieje i czochra mnie po włosach. Wie, że tego nie lubię, wredziol jeden.
-Dobra, Księżniczko. Skoro ja już wstałem, to znaczy, że to już najwyższa pora na zwleczenie się z łóżka. - Kończąc swoją wypowiedź nie daje mi możliwości podniesienia się. Najzwyczajniej w świecie wyciąga mnie za nogę na korytarz.
-Aominecchi! Baka! Co ty odwalasz?!
-Ja? Nic. Pomagam ci wstać.- Przekręcam się na plecy, żeby móc zobaczyć niewinny uśmieszek, błąkający się na jego ustach i iskierki radości w pięknych granatowych oczach.
-Jasne, jasne. Jakiś ty kochany.- Burczę pod nosem, podnosząc się z podłogi.
-No ba!- Widzę, że chce dodać coś jeszcze, ale przerywa mu Kuroko swoim, sławnym w całej rodzinie, ciosem podżebrowym. Mnie niestety też to nie omija. Obaj jęcząc z bólu, spoglądamy na błękitnowłosego.- Tetsu, za co?
-Właśnie Kurokocchi, za co?
-Za chęć do życia i miłość do jedzenia.
-O czym ty pierniczysz?- Pyta Daiki równie mocno zdziwiony odpowiedzią, co ja.
-Żartuję Daiki-kun, żartuję. Mnie też się zdarza.- Tetsuya uśmiecha się delikatnie.- A ta poważnie, Shintaro- kun wrócił niedawno z pracy i powinien odpocząć. Jednak jeżeli będzie tak głośno, to raczej nici ze snu.- Mówiąc to niższy od nas chłopka obdarza nas karcącym spojrzeniem.
-Ah. Um... Przepraszam..yyy.
-Jakie my? Ja nie mam zam...- A teraz kosa pod żebra ode mnie dla Aomine, za głupie gadanie.
-Oczywiście, że ty też przepraszasz. Mam rację?
-Ugh... i to niby ja jestem okropny. Tak, tak, ja też przepraszam.- Kuroko uśmiecha się słysząc te słowa.
- No to skoro to już załatwiliśmy, to może tak zjedlibyście śniadanie, Kise-kun, Aomine- kun?
-No ba! Co ten nasz Tygrysek dzisiaj upichcił?
-Naleśniki z dżemem jagodowym.
-Och tak! Jak ja go kocham. Do zobaczenia w kuchni.- Obaj z Tetsu spoglądamy to na siebie to na schody, po których przed chwilą dosłownie zbiegł Daiki.
- Nigdy nie zrozumiem tego człowieka.
-Nie martw się Kise- kun. Ja znam go od dziecka i nadal nie rozumiem.- Kuroko uśmiecha się do mnie.- To co może my też pójdziemy, bo inaczej te dwa żarłoki wszystko zjedzą.
-Masz rację Kurokocchi, chodźmy. Chociaż... poczekaj chwilkę, zaniosę kołdrę do pokoju. Przecież Aominecchi nie może mnie budzić jak człowiek.
-Znam to skądś.- Obaj parskamy śmiechem na te słowa. Zanoszę nieszczęsne przykrycie na łóżko i już po chwili, razem z błękitnowłosym udajemy się do kuchni.
Kiedy wchodzę do pomieszczenia uderza mnie słodki zapach dżemu jagodowego. Aż ślinka cieknie. Siadam do stołu obok Daikiego i biorę jeden z ułożonych na kupce talerzy.
-Smacznego!- Mówi Taiga, kładąc przed nami świeżo usmażone naleśniki.- Jak się spało?
-Pyszności!- Zachwycam się, biorąc pierwszy kęs.- Nie narzekam, chociaż Aominecchi swoje waży.
-Chcesz powiedzieć, że jestem gruby?- Pyta Aomine, udając, ze jest zły.
-Mooże...- Uśmiecham się pod nosem, widząc zdezorientowanie malujące się na twarzy mulata.
-Widzisz Aho, mówiłem.- Wtrąca się Taiga.
-Ty się lepiej nie odzywaj, jesz więcej ode mnie!
-Ale mi nikt nie mówi, że jest gruby.
-W zasadzie Taiga- kun, chyba przybyło ci ostatnio kilka kilo.- Podsuwa Kuroko, a Kagamiemu żędnie mina. Spoglądamy z Tetsuyą na siebie porozumiewawczo i zaczynamy się śmiać.
-Oi, co tu się dzieje?
-Jak to co? Zmowa milczenia między Tetsu i Kise.
-Kise?
-Tak?
-Czy ty masz zamiar przeobrazić się w drugiego Tetsu?- Mówi Aomine patrząc na mnie z przerażeniem w oczach. Podroczyć się z nim jeszcze trochę, czy nie?
-No wiesz Aominecchi, hehe...- Teraz to już nie tylko Daiki jest przerażony, ale Taiga również.
-Tygrysku, zejdziemy za zawał w tak młodym wieku.
-Nie mów do mnie "Tygrysku"! i no cóż... Tak, pikawy nam siądą.- Nie mogąc się powstrzymać wybucham śmiechem. Ich zdębiałe miny i przerażenie w oczach są naprawdę zabawne.
-A tobie co, Księżniczko? Cieszysz się, że się nas pozbędziesz?- Aomine unosi pytająco brew.
- Przepraszam.- Biorę głęboki wdech, żeby się uspokoić.- Nie, oczywiście, że nie. I nie mam zamiaru podbierać Kurokocchiemu fuchy. To on jest tutaj od straszenia. Po prostu zrobiłeś taką zabawną minę Aominecchi, że nie mogłem się powstrzymać, żeby się jeszcze trochę z tobą nie podroczyć.
-Podroczyć mówisz... Ja ci dam, podroczyć.- Po wypowiedzeniu tych słów Daiki odsuwa mnie od stołu razem z krzesłem, biorąc na ręce wynosi do salonu.
-A- Aominecchi co ty?- Nie dane jest mi dokończyć, ponieważ mulat zrzuca mnie na kanapę i zaczyna torturować łaskotkami.- Przestań! hahahha- Śmieję się jak opętany. Nie mogę złapać porządnego oddechu, a w dodatku przygniata mnie ciężar Daikiego, ale mimo to czuję się szczęśliwy. Wcześniej w życiu bym nie pomyślał, że mogę tak jak inni nie cierpieć z powodu dotyku, nawet tak nieistotnego jak uścisk dłoni, czy śmiać się, bo mam na to ochotę i wygłupiać z przyjaciółmi.
Kiedy mój "oprawca" stwierdza, że ma dość, schodzi ze mnie, uśmiechając się pod nosem. Powoli uspokajam się, siadając i łapię oddech.
-Wiesz, że ładnie ci jak masz tak roztrzepane włosy?- Cóż może i moja ucieczka była równoznaczna z porzuceniem pracy modela, ale nie z zapomnieniem o dbanie o wygląd. To już po prostu weszło mi w krew. Kładę rękę na głowie i kiedy czuję pod palcami jak bardzo są poplątane, spoglądam w stronę granatowowłosego z mordem w oczach.
-Zginiesz marnie Aominecchi.- Syczę pod nosem.
-Bo się boję.- Chłopak uśmiecha się kpiąco.
-Śpisz na podłodze.
- Nie ma takiej opcji!
-To ja śpię na podłodze!- Daikiemu uśmiech natychmiast znika z twarzy. Kiedyś mi powiedział, że przyzwyczaił się do spania u mego boku i teraz nie jest w stanie inaczej zasnąć.
-C-co? Kise nie! Przecież wiesz, że nie zasnę.
-Phi, to nie mój problem.- Prycham, zakładając ramiona na piersi.
-Hym... nie twój, czyli pewnie i tak tego nie zrobisz.- Mówi pewnym siebie głosem.
-Przekonajmy się zatem.- Widzę jak z Aomine schodzi powietrze. Wie co to zdanie oznacza. A oznacza nic innego, jak to, że zrobię co postanowiłem i ciężko będzie mnie przekonać do zmiany zdania.
-A-ale Kise no weź noo! Ja nie zasnę.
-A ja już mówiłem, że to nie mój problem.- Daiki ściąga brwi w zamyśleniu.
-Mam! Nauczę cię grać w kosza i możemy pójść na lody, tylko weź śpij jak człowiek.
-W kosza powiadasz...
-No ba! i możemy iść nawet zaraz.- Kurcze wie, jak mnie przekupić.
-A ty nie masz dzisiaj przypadkiem do pracy?
-Nie, dzisiaj mam wolne.- Odpowiada, z dumą wypinając pierś.
-Yhm... n-no dobra, niech ci będzie.- Aomine uśmiecha się szeroko, a ja wiem, że nie pożałuję.- Tylko może chociaż skończmy śniadanie.
-Mądrze gadasz. Polać ci!- Mówi granatowowłosy, chwytając mnie za dłoń, ciągnąc w stronę kuchni. Czuję jak pieką mnie policzki. No naprawdę, żeby taki drobny gest, ygh... nienawidzę siebie.
Kiedy wchodzimy do kuchni, natychmiast przechodzi nam ochota na jedzenie i po cichu, szybko wycofujemy się z niej. Jeżeli wcześniej moja twarz była oblana delikatnym różem, to teraz zdecydowanie musi przypomina kolorem buraka. Ale to akurat nic dziwnego, gdy zobaczysz jak dwójka twoich przyjaciół się do siebie dobiera... Chwila... O mamuni, zaraz zwrócę zjedzone naleśniki. Właśnie dotarło do mnie co moje biedne oczy tam ujrzały. Otóż na stole, na którym jeszcze chwilę temu jadłem śniadanie, siedział Kuroko, mając pomiędzy nogami Kagamiego, który zachłannie całował swojego chłopaka. Dodatkowo nie wiem, czy nie miałem zwidów, ale ręka Taigi chyba zabłądziła gdzieś pod spodniami Tetsu.
-Ładny burak.
-Dzięki. Jak widzę, twój równie dojrzały.
-Kuźwa, a mówiłem, żeby nie robili tego w kuchni.- Daiki przeciera twarz dłońmi i spogląda na mnie pytająco.- Ochota na naleśniki chyba przeszła, co?
-Nom.
-To co, na boisko?
-Zdecydowanie.- Kiwam z powagą głową, jakby chodziło co najmniej o sprawę wagi państwowej.
Aomine znów chwyta mnie za rękę i prowadzi do pokoju, gdzie ubieramy się w wygodne dresowe spodnie i luźne koszulki. Chwilę później jesteśmy gotowi do wyjścia. Daiki zabiera jeszcze portfel oraz telefon, a ja zabieram piłkę i już jesteśmy na zewnątrz, kierując się w stronę boiska.
Pogoda jest wspaniała, słońce przyjemnie grzeje, wieje wietrzyk, a Aominecchi nadal trzyma mnie za rękę. Jak gdzieś wychodzimy to zawsze tak, bo boi się, że jak straci mnie na chwilę z oczu, to zniknę. Kagami opowiadał mi, że Daiki ma tak od dziecka. Ta fobia wzięła mu się stąd, że gdy miał jakieś 6 lat poszedł z rodzicami na spacer. Puścił rękę swojej mamy tylko na chwilę i dosłownie na ułamek sekundy stracił ja z oczu, ale to wystarczyło. Później szukał rodziców przez następne półgodziny, a jak już ich znalazł i chciał do nich podbiec, zobaczył jak jakiś zbir wyciąga pistolet i strzela, najpierw do jego matki, potem do ojca. Od tamtej pory boi się tych kilku sekund, gdy traci towarzysza z oczu. Ma wtedy wrażenie, że stanie mu się coś złego, a Aomine znowu będzie bezradnie patrzeć i tylko tyle... Kiedy o tym teraz myślę, robi mi się smutno. Spoglądam na uśmiechniętego Daikiego, który wygląda boiska. Ściskam mocniej jego dłoń, przytulając się do jego ramienia,pragnąc, żeby już zawsze mogło tak być. Nie obchodzi mnie, że jesteśmy w miejscu publicznym, niech ludzie sobie patrzą i zazdroszczą.
-Coś nie tak?- Pyta granatowowłosy z troską w oczach.
-Nie, nic. Wszystko w porządku. Po prostu chciałbym...- Rumienię się na samą myśl o tym, co właśnie chciałem mu powiedzieć. Nie wiem, czy to przypadkiem nie podchodzi pod wyznanie. Spuszczam głowę i mamroczę tylko ciche- Jest dobrze.
-Skoro tak twierdzisz.- Odpowiada spokojnie, a po chwili czuję jak składa delikatny, krótki pocałunek na moim czole, ale to wystarcza, żeby mój rumieniec się pogłębił.
Przez resztę drogi nie odzywamy się do siebie, ale nie jest to krępująca cisza. Najzwyczajniej w świecie cieszymy się samą swoją wzajemną obecnością. Kiedy docieramy na miejsce naszym oczom ukazuje się małe, stare boisko, z dwóch stron otoczone opuszczonymi budynkami, a od północy i zachodu drzewami sakury*. Idealnie ukryte przed światem... Puszczam ramię Daikiego i w podskokach biegnę pod kosz. Aomine śmieje się ze mnie, mówiąc coś o tym, że zachowuję się jak dziecko, ale w końcu- kto mi zabroni? Satoshi to przeszłość, po za tym żaden z moich przyjaciół nie pozwoliłby mu się do mnie zbliżyć. Wiem o to doskonale, ponieważ gdy im o wszystkim opowiadałem, nawet Kurokocchi stwierdził: "Mam ochotę gada zatłuc." więc czego tu się przy nich bać. Szczególnie, gdy ma się Akashiego po swojej stronie. Jest drobny i bardzo niepozorny, ale raz widziałem jak spuścił niezły łomot kilku typom, zasługującym na miano żywej góry. Teraz zawsze jak go widzą, kłaniają się w pół.
-To co, gotowy?- Z zamyślenia wyrywa mnie rozbawiony jego głos.
-No pewnie!- Podaję mu piłkę i staję z boku.
-Dobra, ale najpierw muszę ci zadać pytanie. Grałeś już kiedyś?
-Coś tam, gdzieś tam, tyle co na WF-ie, więc podstawy kozłowania znam.
-Czyli lecimy z materiałem od początku.- Aomine odetchnął głęboko i wzięliśmy się za trening.
Daiki najpierw kazał mi trochę pobiegać wokół boiska, kozłując piłkę. Potem pokazywał mi różne ćwiczenia na "panowanie nad piłką", które bezbłędnie powtarzałem. Były dwutakty, rzuty osobiste i te za trzy punkty. I o ile kozłowanie i dwutakty w miarę mi wychodziły, o tyle z rzutami miałem problem. Szczególnie z tymi za trzy.
-Nie jest źle Kise. Jak na pierwszy raz, rzekłbym, że jest świetnie.-Mówi mulat, klepiąc mnie w ramię.
-No niby, że tak, ale trójki w ogóle mi nie idą.- Odpowiadam, wydymając usta, niczym obrażone dziecko.
-Bo masz złą postawę. Chodź tu.- Daiki staje za mną, roztawiając nieco szerzej moje stopy. Następnie chwyta moje ręce tak, że nasze palce przeplatają się ze sobą ułożone na piłce. Czuję jego ciepło i zapach, które mnie obezwładniają. Mam wrażenie, że moje nogi zamieniają się w watę pod wpływem bliskości Aomine. To pierwszy raz, gdy tak się przy nim czuję, gdy czuję się tak przy kimkolwiek. Daiki minimalnie zwiększa nacisk na moje ciało, zmuszając mnie tym samym do zgięcia kolan. Posłusznie wykonuję nieme polecenie, starając się nie upaść.
-Na trzy rzucamy.- Mam ochotę jęknąć, gdy wypowiada szeptem tych kilka słów, wprost do mojego ucha, niemal muskając jego płatek ustami. Na znak, że zrozumiałem kiwam tylko powoli głową, bojąc się, że wydam z siebie jakiś niechciany dźwięk.- Raz... dwa...- Na trzy upuszczam piłkę na ziemię. Obracam się twarzą do Aomine. Widzę w jego oczach pytanie,na które odpowiadam, zarzucając mu ręce na szyję i wpijając się w jego usta. Przez moment boję się, że mnie odepchnie, ale kiedy czuję, jak obejmuje mnie mocno w pasie, przyciągając jeszcze bliżej, odpowiadając na pocałunek, zaczynam zdawać sobie sprawę z moich uczuć do Daikiego, które najwyraźniej nie są jednostronne. Po chwili czuję jego język, którym przejeżdża po moich wargach, prosząc o dostęp. Rozwieram delikatnie usta, co chłopak od razu wykorzystuje, bezkarnie badając ich wnętrze. Wplatam palce w niebieskie kosmyki, pozwalając sobie na pojedyncze ciche jęki, co spotyka się z pomrukiem aprobaty ze strony Aomine. Czuje się cudownie, po raz pierwszy czerpiąc przyjemność z takiego zbliżenia.
Jednak nasza bliskość nie wszystkim odpowiada.
-No proszę, proszę, czyż to nie Daiki?- Zaskoczeni odrywamy się od siebie. Kiedy dostrzegam szaro- włosego chłopaka, moje policzki oblewa solidny rumieniec. Aomine postępuje krok do przodu, chowając mnie za sobą.
-Haizaki... - Z gardła mojego towarzysza wydobywa się niski warkot. Czuję się bardziej jak bym stał za plecami dzikiej bestii niż człowieka. Szarowłosy chyba uważa podobnie, bo cofa się o krok, chociaż i tak nie stoi w zasięgu ramion, czy nóg Daikiego.- Czego tu szukasz?
-Ejjejeje, ale spokojnie.- Chłopak, który został nazwany Haizakim uśmiecha się szelmowsko, unosząc ręce do góry w obronnym geście.- No i wiesz, Daiki, mógłbyś grzeczniej. Wiem, że potrafisz.
-Nie wkurwiaj mnie.
-O przepraszam, nie miałem tego w planach.- Haizaki udaje skruchę, ale robi to bardzo nieudolnie.- Eh dobra, starczy tego przedstawienia.
-Też tak sądzę.
-Hyh chociaż w czymś się zgadzamy.- Haizaki bierze głęboki wdech.- Mówiłem, żeby przysłali Makoto, bo tak będzie bezpieczniej, ale te gnidy nigdy mnie nie słuchają.
-Nie dziwię się.- Mruczę cicho pod nosem.
- Imayoshi się wkurwia o ostatni mecz i żąda rewanżu, czy coś. Dlatego ja jak ten debil- Którym najbardziej prawdopodobne, że jesteś...-przychodzę tu codziennie i czekam, aż któryś się zjawi z łaski swojej, żeby umówić mecz.
-Ale wiesz, że nie ma opcji, żebyście wygrali?
-Możesz pomarzyć Daiki, nie jesteśmy jakimiś ciotami. To jak, mecz, czy pękacie?- Przez chwilę odnosiłem wrażenie, że Aomine zaraz rzuci się na Haizakiego i rozszarpie go na strzępy. Na szczęście powstrzymał się i zamiast tego, po prostu wyciągnął telefon i zadzwonił do Akashiego. Seijuro wie wszystko więc tak jest najszybciej. Po krótkiej wymianie zdań, Daiki spojrzał na szaro- włosego z pogardą.
-Za dwa tygodnie w piątek o 17. Pasuje?
-Pasuje, pasuje. W takim bądź razie do zobaczenia. A i chciałbym, żeby twój blondaś też zagrał, chociaż przez chwilę.
-Uważaj, bo ten "blondaś" może przypadkiem skopać ci dupę.- Odparowuje Daiki z pewnością w głosie.
-Jasne, jasne. Nara.- Obserwujemy jak Haizaki znika za zakrętem i oboje wzdychamy z ulgą.
-Aominecchi, co to był za typ?
-Taki debil jeden. Nazywa się Haizaki Shogo. Nikt ważny. Jedyne co musisz o nim wiedzieć, to to, że ma na wszystko i wszystkich wylane, jest dupkiem do kwadratu i myśli, że jest bogiem koszykówki, a to moja fucha.- Aomine prostuje się dumnie i spogląda na mnie.
-Czyżby?- Pytam zaczepnie, dostrzegając błysk w oczach mojego rozmówcy.
-Mhm... I trzeba mnie wielbić, na przykład tak...- Daiki przyciąga mnie do siebie i całuje zaborczo. Kiedy mnie puszcza nie mogę powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta.
-Okej, pomyślę nad tym. A teraz jeść. Obiecałeś mi lody. Inaczej podłoga.
-Jeeny, a ty znowu swoje.- Marudzi Aomine, jednak uśmiecha się przy tym.- Dobra chodź, ale śpisz w łóżku.
Jejku, jejkuuuuu!!!*w*
OdpowiedzUsuńDziękuję za takie wyróżnionko:3*entuzjastyczny ukłon*
>///<
Powiem tak:
To było takie...
Awww *-*
Potem trochę...
-xDDD
By zaraz znowu wrócić do:
Awwww omg sfc! ×.×
Teraz gome, przełożę na polski xD
*skłon*
Zaczęło się tak słodko i naturalnie^^
Dosłownie moment później uśmiałam się do łez, żeby potem ogarnąć Aho, który nie powiedział że nie może spać sam, zaraz po tym, jak nakryli KagęKuro XDDD
A potem na boisku....*heavy breathing* i tak uroczo. Kisia ty napaleńcu!*v*
(wszyscy wiemy, że Ao nie oponował xD)
A potem klasyczny dupek-Shougo:D
U mnie też gra taką rolę xD (w opeczku, które pojawi się pod koniec tygodnia ^^). Czekam na ten mecz z niecierpliwością! °^°
Jeszcze raz arigatou za ten cudny i zabawny rozdzialik^^
*tul tul*
Weny!~
Yaaaaay cieszę się, że się spodobało *w* Jak pisałam ten rozdział, to myślałam, ze skiepściłam, ale jednak nie XD i tak Haizaki to Haizaki, on po prostu musi być klasycznym dupkiem :D generalnie na jakieś super opisy meczu się nie szykuj, bo nie umiejem, ale się postaram *zacięta mina zwycięzcy po kolejnym upadku* >.< Dziękuję za komentarz ,to dużo dla mnie znaczy Juri- chan (/*^*)/ *odtultula* :3
UsuńNie masz za co dziękować!
UsuńJa tylko mówię prawdę ^^ >//<
Nie musisz opisywać samego meczu, chodzi mi o relacje na boisku :333 *awww yis* xD
Tak, żebyś wiedziała, że czekam z niecierpliwością*o*
*spuszcza wzrok*
Etto...nie chcę robić chamskiej reklamy. Demo pojawił się I rozdział jakbyś chciała wiedzieć °^°
Gome za poruszenie tematu! ;-;
Kise będzie przeżywał jak mrówka okres, bo Aomine i reszta Cudaków >.< coś sie skimini :D
UsuńReally nygga wstawiłaś rozdział?! lcem czytać!!! *wybiega z jęzorem na wierzchu i piskiem dzikiego fangirla*
Hahahah! Myślałam, że tylko ja używam sformułowania"Really niggav xDD
Usuń*-* but, nie musiałaś tak odrazu! XD
50 yrs old Librarian Standford Wyre, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Parkour. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Ferrari 250 SWB Competizione "SEFAC Hot Rod". jej ostatni blog
OdpowiedzUsuń