Rozdział
7
Aomine
nie do końca rozumiał bełkot Kuroko, który zapłakany krzyczał do słuchawki jego
telefonu. Naprawdę szczerze próbował rozróżniać słowa, ale to było na nic.
-Co
się dzieje? – Kise zaniepokojony wyszedł z sypialni.
-Nie
mam pojęcia – odparł Daiki. – Kuroko dzwoni, ale za cholerę nie mogę go
zrozumieć.
-Hm?
Może powinniśmy do niego pojechać? Kto wie, co się u nich wyprawia?
-Ty
zostań. Sam tam pojadę.
-Będziesz
mi tu strugał ważniaka?
-Co?
Nie! – Policzki Aomine lekko się zaróżowiły. – Po prostu ty tu zostań i spróbuj
dodzwonić się do Akashiego. Powinien wiedzieć, jeżeli Kuroko wpakował się w
kłopoty.
-Mogę
dzwonić z auta.
Aomine
przejechał dłonią po twarzy.
-Słuchaj,
Ryota, naprawdę mam przeczucie, że to co się tam dzieje, to nic miłego. Nie mam
zamiaru cię narażać, jasne?
-Och,
więc teraz się o mnie troszczysz?
-Przysięgam,
jeszcze słowo i oberwiesz w tę twoją śliczniutką twarz.
Kise
wydął usta.
-Niech
ci będzie – warknął. – Spróbuję zadzwonić do Akashiego, ale nie sądzisz, że jak
już to on sprowadziłby kłopoty na Kuroko?
Aomine
skinął głową.
-Nieważne.
Dzwoń i daj znać, jeśli odpbierze.
Kise
skinął głową, ale telefonu Akashiego nikt nie odebrał.
*
W
apartamencie Akashiego i Kuroko panowała cisza. Aomine wpadł do środka i
dopiero po chwili zorientował się, że przez swój hałas mógł przepędzić
potencjalnych napastników lub kogokolwiek, kto wywołał tak nagły atak paniki u
najspokojniejszej osoby na świecie.
Daiki
przekradł się powoli do salonu i zamarł bez ruchu. W zastygłej już krwi leżał
Akashi ubrany w biały garnitur. Oczy miał szeroko otwarte, zaskoczone. Obok
niego klęczał Kuroko, który już nawet nie płakał. Powtarzał tylko:
-Obudź
się, Seijuro. Obudź się.
-Co
do… Co tu się dzieje, do cholery jasnej?
Kuroko
przekierował spojrzenie na Aomine, który cofnął się przerażony. Błękitne oczy
wydały się puste jak u lalki.
-Och,
już jesteś, Aomine-kun. Zaraz obudzę Seijuro, spokojnie. – Kuroko potrząsnął
delikatnie ramieniem Akashiego. – Czas wstawać, Akashi. Aomine-kun nas
odwiedził.
Detektyw
przyglądał się temu z rosnącym przerażeniem. Czy to możliwe, żeby aż tak bardzo
poprzestawiało mu się w głowie?
-Kuroko
– odezwał się łagodnie Aomine – odsuń się od Akashiego.
-Nie,
nie, nie… Muszę go obudzić.
-Nie
dasz rady, on… już się nie obudzi, Kuroko.
-Obudzi.
Musi.
-Kuroko,
musimy zawiadomić policję.
-Po
co? Po co? – Kuroko znów wbił swój pusty wzrok w Aomine. – Dlaczego?
-Proszę,
nie każ mi tego mówić.
-Seijuro…
-Kuroko,
poczekaj w swoim pokoju, dobrze?
-Nie
chcę.
-Proszę,
Kuroko. Idź do pokoju, a ja… ja postaram się go obudzić, dobrze? Może mnie
posłucha.
Tetsuya
skinął głową, a potem podniósł się z podłogi i powoli ruszył do sypialni.
Niemal natychmiast Aomine wyjął telefon i zawiadomił wszystkie służby jakie
przyszły mu do głowy – policję, pogotowie, straż pożarną…
-Gdzie
oni go zabierają? – spytał Kuroko, wychylając się z pokoju, gdy sanitariusze
wzięli ciało na nosze. W mieszkaniu roiło się od ludzi, a po tym gdy prokurator
zarządził, że wszystko zostało zbadane, powoli zaczęli opuszczać dom.
-Do
kostnicy – odparł jeden z sanitariuszy.
-Co?
Nie! – Kuroko rzucił się do przodu, ale Aomine złapał go niemal w locie. –
Puść! – wrzasnął. – Puszczaj mnie, Aomine! Oni nie mogą go zabrać! Nie mogą!
Seijuro! Obudź się, Seijuro!
Daiki
cofnął się z szarpiącym się Tetsuyą na rękach. Niepozorny chłopak miał w sobie
więcej siły, niż można się spodziewać. Kuroko uwolnił jedno ramię i przywalił
Aomine z łokcia w nos. Niebieskowłosy wyrwał się z uścisku i pobiegł za
sanitariuszami na ulicę. Detektyw ruszył
za nim. Gdy wypadł na zewnątrz zdążył tylko krzyknąć, gdy zza roku wyłonił się
ubrany na czarno motocyklista z bronią w ręku.
Skierował
ją prosto w Kuroko.
Po
ulicy rozniósł się głos wystrzału, a Tetsuya upadł na chodnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz